Piątek trzynastego (Friday the 13th) (1980) (+ co to jest slasher)

  Rok 1958. Na obozie Camp Crystal Lake nad jeziorem dwóch młodych opiekunów oddala się od reszty by oddać się miłosnym igraszkom. Niestety, nie dane im jest nacieszyć się sobą do końca, bo parka zostaje brutalnie zamordowana przez niewiadomego zabójcę. Fabuła przechodzi do czasu obecnego, czyli do piątku 13-go czerwca 1980 roku. Młoda dziewczyna - Annie - wybiera się do Camp Crystal Lake jako kucharka. Obóz zamknięto po morderstwie z 58-go, lecz został on wykupiony i ponownie otwarty przez Steve'a Christy'ego. Dowiadujemy się, że w '57 roku na obozie utonął mały chłopiec, a próby otwarcia po '58 też zakończyły się "wypadkami". Mieszkańcy pobliskiego miasteczka nazywają obóz Camp Blood, czyli "Krwawy Obóz", i odradzają Annie pracę w tym miejscu, zwłaszcza zważając na pechowy piątek. Dziewczyna jednak nie wierzy w przesądy i mimo wszystko decyduje się dotrzeć do celu. W międzyczasie placówka jest przygotowywana do przyjęcia obozowiczów przez właściciela oraz sześciu pracowników. Jednej z kobiet wydaje się, że widzi kogoś czającego się w lesie po drugiej stronie jeziora, jednak nie przywiązuje do tego większej wagi. Steve jedzie do miasta po zakupy, podczas gry cała reszta zostaje na miejscu. Prawdziwa akcja rozpoczyna się wraz z nadejściem wieczora, kiedy pracownicy Camp Crystal Lake jeden po drugim zaczynają znikać...

  Piątek trzynastego reżyserii Seana S. Cunninghama jest jednym w kultowych filmów, które przyczyniły się do rorszerzenia trendu na slasher horror w latach 70 i 80-tych. Definicji slashera jest wiele, i horrory tego rodzaju często są mieszanką więcej niż jednego podgatunku. Można jednak oddzielić kilka podstawowych charakterystyk, co do których raczej nie ma wątpliwości:

- Brutalne morderstwa z użyciem narzędzi, które wymagają bliskiego kontaktu z ofiarą (takie jak nóż, siekiera, maczeta, piła mechaniczna, itd.), przedstawione są w graficzny sposób.
- Zabójca - mści się na ofiarach za jakąś krzywdę, którą niekoniecznie zrobili mu (lub jej) owi nieszczęśnicy osobiście, choć w jakiś sposób są powiązani; często jest w pewnym sensie "ułomny(a)" (na ciele i/lub umyśle); trudno go (ją) zabić (wstaje przynajmniej raz kiedy wszystkim wydaje się, że już po strachu).
- Ofiary są w młodym wieku (zazwyczaj licealnym lub studenckim).
Miejsce, gdzie dochodzi do morderstw, jest odosobnione (np. chatka w lesie).
- Przeżywa tylko jedna dziewczyna, zazwyczaj ta najbardziej "niewinna" (tak zwana "final girl").
- Zakończenie sugeruje, że będzie sequel.


lektura na weekend:
Adam Rockoff, Going to Pieces: the Rise and Fall of the Slasher Film, 1978 - 1986


  Oczywiście nie można powiedzieć, że każdy slasher spełnia wszystkie te punkty. Jednak wystarczy przypomnieć sobie kilka najbardziej znanych - Teksańska masakra piłą mechaniczną (1974), Halloween (1978), Moja krwawa walentynka (1981), Koszmar z ulicy Wiązów (1984), Koszmar minionego lata (1997) - by przekonać się, że każdy z tych filmów można podpiąć pod przynajmniej cztery z sześciu wymienionych cech. Piątek trzynastego również jest klasycznym przykładem, a nawet można powiedzieć, że jednym z najbardziej klasycznych (zalicza wszystkie 6 puktów). Film nie tylko jest prawie wolny od elementów z innych rodzajów horrorów, ale też z pewnością jest tatusiem wielu późniejszych, lepszych lub gorszych slasherów w stylu "cabin in the woods".

  Nawet jeśli jest ktoś, kto nigdy nie widział żadnej części franshise'u Piątek trzynastego, wątpię by znalazła się osoba, która nie kojarzy jednej z największych ikon kina grozy - Jason'a Voorheesa. W pierwszej części z 1980-go widzimy go po raz pierwszy, lecz nie jest to jeszcze figura, którą dopiero miał się stopniowo stać wraz z wychodzeniem kolejnych sequeli (a było ich aż dziewięć, do tego produkcja wyrwana z kontekstu pt. Freddy kontra Jason (2003) i remake Piątek 13-go z 2009 roku). Ja osobiście nigdy nie byłam zagorzałą fanką szalonego zabójcy z Camp Crystal Lake - od dawien dawna moim numerem jeden jest Freddy, a Jason jakoś zawsze się pałętał na końcu. Pamiętam, że za dzieciaka widziałam jakieś tam filmy z serii o pechowym piątku, ale nie potrafię połączyć urywków scen ze wspomnień z konkretnym tytułem. Tak było też z pierwszą częścią Piątku trzynastego - dawno dawno temu, w domu u wujostwa, poniewierał się VHS z nagranym filmem, i bez wątpienia wtedy obejrzałam go więcej niż raz. Jednak jakoś fabuła zatarła się w pamięci (w tym samym okresie oglądałam też inne straszne filmy, które pamiętam dużo lepiej, co dowodzi, że trzynastka nie trafiła do mojego serca), i jako, że uważam się za wielką wielbicielkę horrorów, uznałam, że to wstyd nie znać się lepiej na jednym z najbardziej reprezentatywnych dzieł gatunku. Zatem kilka dni temu, zdeterminowana nadrobić braki w wykształceniu, wreszcie sięgnęłam po niego. Prawdopodobnie pomalutku przerobię też kolejne części, a tymczasem przepraszam za to, że w tym poście nie wykażę się głęboką znajomością całej serii.



  Jakkolwiem mało pamiętałam z samej fabuły, przez to, że pozycja kojarzy mi się z dzieciństwem, do Piątku trzynastego podeszłam bardzo sentymentalnie, co mogło wpłynąć na mój pozytywny odbiór filmu. Otóż uważam, że jest to bardzo dobry slasherowy kawałek, z paroma niedociągnięciami, które sprawiają, że do tych najulubieńszych jednak nie mogę go zaliczyć. Film trzyma w napięciu, do czego w dużym stopniu przyczynia się rewelacyjna ścieżka dźwiękowa (tak, jako dzieciak latałam po domu/podwórku robiąc "chu-chu-chu ha-ha-ha"), ale głównie chodzi mi o częste stosowanie subiektywnej kamery (point-of-view shot, czyli rejestrowanie przez kamerę tego, co widzą oczy danego bohatera) - kolejna często spotykana cecha w slasherach. Sęk w tym, że nie możemy przecież zbyt wczeście zacząć się domyślać kto jest mordercą, więc prawie wszystkie zabójstwa, jak i różne inne sceny, są nakręcone właśnie z perspektywy czarnego charakteru. Dzięki temu, nie widząc kto zabija, i tak w większości przypadków wiemy kiedy i skąd zabójca obserwuje bohaterów. Można powiedzieć, że ujmuje to efektowi zaskoczenia, ale w Piątku trzynastego nie chodzi o jakże ludzką reakcję podskakiwania w fotelu na każdy niespodziewany ruch, chodzi o to, by widz obgryzał paznokcie zastanawiając się jaką straszliwą śmiercią za chwilę zginie widziana postać! To jest napięcie! Tutaj leży też inna mocna strona filmu - wszystkie zabójstwa są bardzo, ale to bardzo estetycznie przedstawione. Z bliska pokazane nam są realistyczne ciachnięcia, poderżnięcia, rąbnięcia, oraz inne, a wszystkie rany powstałe w wyniku tych działań są mistrzowsko wykonane przez Toma Saviniego techniką makijażową (ah, te piękne lata 80-te bez CGI...). Jednak piątkowy morderca nie tylko dostarcza nam ambrozji dla oczu w postaci przepięknych mordów, lecz zadbał również o to, byśmy mogli popodziwiać tragicznie zmarłych pracowników Krwawego Obozu, po uprzednim dodatkowym okaleczeniu eksponując parę ciał tak, by mogły zostać zobaczone w odpowiednim momencie. W tym, chociaż krew nie tryska strumieniami, a bebechy nie fruwają na prawo i lewo, można się dopatrzeć wpływu splatter horror.

  Niestety, są dwie rzeczy, które bezczeszczą doskonałość tych brutalnych scen - gra aktorska oraz fragmenty scenariusza. Większość widzianych oczami zabójcy ofiar zachowuje się doprawdy bardzo nienaturalnie, za pomocą języka ciała próbując odwieźć złego człowieka od zabicia ich. Nie wydaje mi się, żeby kręcenie głową w akompaniamencie słabo wyrażającego strach, dziwnego wykrzywiania twarzy miało być dla mordercy wystarczającym powodem do zrezygnowania ze swych planów. Do tego dochodzi przesadna bierność mordowanych - jakbym zobaczyła, że ktoś właśnie zamachuje się na mnie siekierą, próbowałabym uciekać, i to jest chyba naturalna reakcja. To, że postacie, chociaż nie znajdują się znów aż w takiej pułapce, wrzeszcząc po prostu poddają się niosącym śmierć aktom jest dla mnie dużym minusem... Nadaje to tym scenom kiczowato-sztuczny wyraz, który porównany z mistrzostwem samego umierania wydaje się jeszcze bardziej lichy. To, jakiej dawki realizmu oczekuje się od horroru to sprawa indywidualna - ja podczas kluczowych scen Piątku trzynastego odczuwałam niedobór.


  Czy mimo to warto obejrzeć ten kultowy film grozy? Jak najbardziej TAK! Nie można przecież zrezygnować z bycia świadkiem powstania Jasona. A nuż się go pokocha? Piątek trzynastego jest klasycznym przykładem slashera w najczystszej postaci, i jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się kto wymyślił, że w domku w lesie nic tylko się kona, sądzę, że ten film dostarczy satysfakcjonującej odpowiedzi. No i kto chciałby przegapić tak niesamocicie ukazane sposoby śmierci?

Ocena: 6,5/10


***

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na filmweb.pl.

Komentarze

Najczęściej czytane posty