Wredne jędze (Las Brujas de Zugarramurdi) (2013)
UWAGA! Poniższa recenzja może zawierać spoilery!
Pewna czarownica, w obecności swojej matki oraz córki, przepowiada pojawienie sie w ich miejscowości kilku mężczyzn wraz z małym chłopcem, na którym najwyraźniej bardzo im zależy. Tymczasem pięciu przestępców przebranych za artystów ulicznych organizuje napad na skup złota. Jeden z nich - Jose - zabrał na akcję również swojego syna Sergio. W końcu tylko Jose z Sergio oraz Tony'emu udaje sie uciec porywając taksówkę, w której siedział już jeden pasażer, podczas gdy reszta zostaje złapana przez policję. Złodzieje postanawiają pojechać do Francji, ale kiedy ex-żona Jose i matka Sergio - Sylvia - dowiaduje się, że chłopiec brał udział w napadzie i nie wiadomo gdzie się podziewa obecnie, rusza jego śladem. Jose, Tony, Sergio, uwięziony w taksówce biznesnem, oraz taksówkarz (który po drodze zidentyfikowal się ze złodziejami) jak najszybciej chcą dotrzeć do celu. Muszą jednak przejechać przez Zugarramurdi, małą miejscowość, w której napataczają się na rodzinę czarownic-feministek pokazaną na początku filmu - straszne kobiety nienawidzące mężczyzn. Do tego okazuje się, że jest ich dużo wiecej niż tylko trzy, i chcą przeprowadzić pewien rytuał...
Wredne jędze jest zwariowaną komedią reżyserii Alexa de la Iglesii, nakręconą w konwencjach filmu akcji i horroru. Osoby, które są zaznajomione z innymi filmami de la Iglesii, będą wiedziały jakiej dozy absurdu spodziewać się po tej pozycji, że o bardzo specyficznym czarnym humorze nie wspominając - dzieło bez wątpienia jest godne famy reżysera. Ja (nie obeznana z twórczością de la Iglesii), siadając z zamiarem obejrzenia Wrednych jędz spodziewałam się dużej ilości zabawnych sytuacji oraz kwestii, i może tylko trochę mniej elementów zaczerpniętych z kina grozy niż film zawiera w rzeczywistosci. Koniec końców, nie zawiodłam się. Film jest dynamiczny, postacie da się lubić, i do tego dochodzi duża dawka humoru oraz dystansu z jakimi de la Iglesia podszedł do paruszanych w fabule tematów: rodziny, feminizmu, oraz odwiecznej walki płci.
Pewna czarownica, w obecności swojej matki oraz córki, przepowiada pojawienie sie w ich miejscowości kilku mężczyzn wraz z małym chłopcem, na którym najwyraźniej bardzo im zależy. Tymczasem pięciu przestępców przebranych za artystów ulicznych organizuje napad na skup złota. Jeden z nich - Jose - zabrał na akcję również swojego syna Sergio. W końcu tylko Jose z Sergio oraz Tony'emu udaje sie uciec porywając taksówkę, w której siedział już jeden pasażer, podczas gdy reszta zostaje złapana przez policję. Złodzieje postanawiają pojechać do Francji, ale kiedy ex-żona Jose i matka Sergio - Sylvia - dowiaduje się, że chłopiec brał udział w napadzie i nie wiadomo gdzie się podziewa obecnie, rusza jego śladem. Jose, Tony, Sergio, uwięziony w taksówce biznesnem, oraz taksówkarz (który po drodze zidentyfikowal się ze złodziejami) jak najszybciej chcą dotrzeć do celu. Muszą jednak przejechać przez Zugarramurdi, małą miejscowość, w której napataczają się na rodzinę czarownic-feministek pokazaną na początku filmu - straszne kobiety nienawidzące mężczyzn. Do tego okazuje się, że jest ich dużo wiecej niż tylko trzy, i chcą przeprowadzić pewien rytuał...
Wredne jędze jest zwariowaną komedią reżyserii Alexa de la Iglesii, nakręconą w konwencjach filmu akcji i horroru. Osoby, które są zaznajomione z innymi filmami de la Iglesii, będą wiedziały jakiej dozy absurdu spodziewać się po tej pozycji, że o bardzo specyficznym czarnym humorze nie wspominając - dzieło bez wątpienia jest godne famy reżysera. Ja (nie obeznana z twórczością de la Iglesii), siadając z zamiarem obejrzenia Wrednych jędz spodziewałam się dużej ilości zabawnych sytuacji oraz kwestii, i może tylko trochę mniej elementów zaczerpniętych z kina grozy niż film zawiera w rzeczywistosci. Koniec końców, nie zawiodłam się. Film jest dynamiczny, postacie da się lubić, i do tego dochodzi duża dawka humoru oraz dystansu z jakimi de la Iglesia podszedł do paruszanych w fabule tematów: rodziny, feminizmu, oraz odwiecznej walki płci.
Jose i Sylvia są po rozwodzie, lecz ich syn, Sergio, mieszka z matką, a ojca widuje tylko we wtorki i weekendy. Relacje pomiedzy dwojgiem rodziców są bardzo napięte, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy związane z Sergio - Jose ciągle odczuwa potrzebę upewniania się, że syn wolałby być z nim, a Sylvia jest święcie przekonana, ze Jose jest nieodpowiedzialny i nie jest w stanie nawet przygotować dziecku podwieczorka. Innymi słowy, jest to typowa rozwiedziona para, która walczy o względy dziecka oraz prawa do opieki, czesto zapominając o woli samego zainteresowanego. Sergio, pytany przez ojca, potwierdza, że chciałby mieszkać z nim, lecz tak naprawde nie okazuje w żaden sposób, że preferuje tylko jednego z rodziców. To się zmienia, kiedy czarownice z Zugarramurdi poddają Sergio rytuałowi z udziałem ich bogini - wielkiej, tłustej czarownicy gustującej w delikatnym, młodym ludzkim mięsku. Niesnaski pomiędzy mężczyznami i kobietami (w małżeństwie lub nie) są motywem przewodnim filmu, co jest nam pokazane nie tylko w relacjach pomiędzy Jose, Sylvią i Sergio, oraz w zachowaniu czarownic, ale też w nastawieniu innych bohaterów - największym niepokojem Manuala (porwanego taksówkarza) jest to, że żona będzie wściekła, bo przez nieplanowany wypad do Francji nie pojawi się na kolacji, a Tony bezpośrednio wyznaje, że boi się swojej dobrze zarabiającej, władczej dziewczyny Sonii. Płeć jednak jest traktowana nie jako cecha uwarunkowana biologicznie, a społecznie, więc dwóch transseksualistów nie miało problemu ze wstąpieniem do grona feministycznych wiedźm.
Czarownice z Zugarramurdi sa przebiegłe, cwane i bez skrupułów, co wykorzystują jak mogą w okazywaniu niechęci do całego męskiego rodu. Wierzą, że prawdziwy Bóg jest kobietą i to właśnie im należy się dominująca pozycja na świecie - tak, są uosobieniem (a nawet wyoblrzymieniem) wszelkich stereotypów o feministkach. Korzystają z czarów oraz brutalnych metod okaleczania by zadać znienawidzonym facetom ból, ale by zwabić do siebie Jose, Tony'ego i innych, nie wstydzą się sięgnać po bardziej "ludzkie" (właściwie "kobiece") sposoby, jak wzbudzanie poczucia winy. Jak już wspomniałam, głównym celem złych kobiet jest zdobycie Sergio, którego potrzebują do rytuału mającego zapewnić im w przyszłosci władzę. Ich pogarda wobec mężczyzn oznacza też, że nie łączą się w heteroseksualne związki, więc tutaj można zadać pytanie: jak w takim razie się rozmnażają? Otóż nie wszystkie urodziły się czarownicami - kiedy Sylvia wreszcie dociera do Zugarramurdi, zostaje schwytana, napojona krwią ropuchy, nakarmiona specjalnie dla niej uciętym męskim uchem, i zamieniona w czarownicę. Jednak mama Sergio już przed tym zdarzeniem przejawia "wiedźmowate" cechy, jest nieźle zestresowana, marudna, nadopiekuńcza i wiecznie narzeka na ex-męża, co mieszkanki Zugarramurdi wykorzystują by definitywnie przeciągnąć ją na ich stronę, wzbogacając swoją grupę świrniętych, nadgorliwych ekstremalnych feministek o jeszcze jedną cyniczną członkinię... Zresztą Sylvii i tak wyszło to na zdrowie, ponieważ przed przemianą wydaje się być większą wariatką niż po.
Najciekawszą postacią we Wrednych jędzach jest dla mnie Eva - najmłodsza i najseksowniejsza z czarownic. Odtwórczyni roli - Carolina Bang - była naprawdę dobrym wyborem ze strony twórców, zwłaszcza ze względu na jej bogatą i bardzo ekspresywną mimikę twarzy - jej "wytrzeszcze" i uśmiechy nie mogły pasować lepiej do Evy, która ma swojego rodzaju charakterek. Kobieta została wychowana w gronie czarownic w atmosferze, gdzie okazywanie jakichkolwiek pozytywnych uczuć w stosunku do mężczyzn jest nie tylko nieakceptowane, ale i surowo karane. Mimo to od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Jose i robi wszystko (aczkolwiek na początku z marnym skutkiem) by przekonać go do siebie. Złość Evy jest straszna, zwłaszcza kiedy Jose mówi nie to co powinien mówić mężczyzna, któremu zależy na kobiecie, i wiedźma jest zmuszona dostać focha wyrażając go jak najintensywniej za pomocą swoich magicznych zdolności. Biorąc pod uwagę jej brak doświadczenia z mężczyznami, młoda czarownica jest bardzo niewinna, jeszcze nie "skażona" zawodami miłosnymi - przeciwieństwo Sylvii, kobiety po przejściach, na dobre zrażonej do facetów złymi doświadczeniami małżeńskimi. Pomimo jej kochającego, wiernego serca, Eva jest też jedną z najbrutalniejszych czarownic - nie waha się torturować i okaleczać uwięzionych w domu mężczyzn.
Wredne jędze jest filmem bardziej graficznym, niż się tego spodziewałam przed seansem. Niby przeczytałam parę recenzji, w których była mowa o specyficznym charakterze tego filmu, lecz i tak byłam nastawiona bardziej na coś w stylu trochę ostrzejszej rodziny Addamsów. Oczywiście dla mnie większa ilość brutalnych scenek w żadnym wypadku nie jest wadą. Efekty specjalne pozostawiają sporo do życzenia - ucięte kończyny, krew, wielka bogini czarownic, oraz inne, wyglądają groteskowo i sztucznie. Nie jest to jednak horror, a jak na czarną komedię ten poziom w zupełności wystarcza. Wredne jędze mają też wyraźny posmak filmu akcji, zwłaszcza dzięki pracy kamery, którą przez większość filmu niemiłosiernie trzęsie, co nadaje w tym wypadku pożądaną atmosferę chaosu, ale i typowych dla gatunku przypadkowych, anonimowych trupów/rannych trochę jest. Niestabilność obrazu oczywiście niewiele by dała gdyby nie bardzo dobrze zaprojektowane sceny akcji wzięte niczym z gry komputerowej, które, chociaż też są w bardzo sztucznym stylu, sprawiają, że tradycyjny motyw czarnej magii nabiera nowoczesności. Czarownice (zwłaszcza Eva) biegnące ze zdumiewającą szybkością i skaczące z niesamowitą zwinnością, dynamiczne sceny walk oraz pościgów samochodowych - cud, miód i orzeszki.
Wredne jędze to lekkostrawna czarna komedia, przedstawiająca nieskomplikowaną fabułę w bardzo ładnej jak na ten gatunek, ciekawej formie, z elementem małego szoku w postaci w miarę dopracowanych scen lżejszego gore oraz niezwykle cieszących oko wartkich scen akcji. Fabuła zadowala pod względem zawartych motywów, które są zaprezentowane w sposób godny gatunku komediowego, czyli nie całkiem pozbawiony pola do interpretacji, ale wciąż dość bezpośredni. Wielbiciele humoru rodem z rodziny Addamsów powinni być zadowoleni z dzieła Alexa de la Iglesii, ale i widzowie gustujący w bardziej lub mniej ostrych horrorach z pewnością polubią ten zabawny, przyjemny obraz.
Ocena: 7/10
***
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na filmweb.pl.
Zdecydowanie, film jest fenomenalny. Mimo iż horror bardziej śmieszy niż straszy - no może poza scenami w łazience xD Należy też zwrócić uwagę na to, że w roku 1610 Zugarramurdi było miejscem gdzie odbyła się wielka masakra i palenie czarownic na stosie - dlatego też powstał ten film ;3
OdpowiedzUsuńDobra recenzja :D
Pozdrawiam
Venezia
Jak na razie to jedyny film de la Iglesia, jaki widzialam, bardzo mi sie spodobal i zachecil do zapoznania z filmografia rezysera. ;)
Usuń