Piątek trzynastego III (Friday the 13th Part III) (1982)
Grupa przyjaciół wybiera się do domku w lesie, aby przyjemnie spędzić tam weekend. Jednej z dziewczyn - Chris - pobyt za miastem kojarzy się z traumatycznym przeżyciem sprzed swóch lat, kiedy to została zaatakowana przez strasznego, zdeformowanego mężczyznę, lecz reszta towarzystwa bawi się wyśmienicie i nie zważa na kiepski humor koleżanki. Pierwszy dzień wypadu mija bez problemów... Jeśli nie liczyć niemiłego spotkania Shelly'ego i Very z trójką motocyklistów w sklepie. Po tym, jak Shelly celowo przejeżdza samochodem po motocyklu jednego z nich, młodzi awanturnicy postanawiają się zemścić i podpalić stodołę stojącą na działce, gdzie balują przyjaciele. Intruzi jednak nie wiedzą, że w okolicy grasuje niebezpieczny seryjny morderca zabijający wszystkich, którzy mu się napatoczą...
Popyt na horrory typu slash na początku lat 80-tych był ogromny, lecz oczywiście nie każda produkcja była skazana na sukces, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę niezliczoną ilość wychodzących w tamtym okresie filmów tego gatunku, praktycznie kręconych masowo. Wytwórnie filmowe i dystrybutorzy byli zatem bardziej skłonni inwestować swój czas i pieniądze w pozycje już sprawdzone, nie ryzykując tym samym odrzucenia ze strony widzów. Jednym z takich "pewniaków" bez wątpienia był ukochany przez młodocianą publikę Piątek 13-go (1980), do którego w 1981 powstał już jeden sequel - również bardzo popularny Piątek 13-go II. Tak więc Piątek 13-go III, tak jak dwójka nakręcony przez Steve'a Minera, był "złem" nieuniknionym... I dobrze, ponieważ los chciał, aby to właśnie trzecia część stała się kamieniem milowym w znanej serii, ze względu na wykreowanie w niej postaci mordercy - Jasona Voorhees - takiego, jakim dziś zna go każdy. Wielki mężczyzna o sile byka, zasłaniający twarz charakterystyczną maską hokejową oraz dzielnie dzierżący maczetę... Jason jest jedną z największych ikon nie tylko samych filmów grozy, lecz także amerykańskiego kina ogólnie.
Tym, co najbardziej ujmuje w Piątku 13-go III, jest jego niesamowita lekkość, zarówno w formie, jak i treści. Porzucono wszelkie zbędne "ozdobniki", niezdarnie mające tłumaczyć żądzę krwi zabójczego antagonisty, zatem Jason nie zabija już kopulujących po kątach wychowawców na obozie letniskowym, lecz zwykłych młodych ludzi, którzy wyjechali za miasto, żeby poimprezować (kopulować oczywiście też). Pod względem logicznej spójności jest to ujma dla filmu, gdyż znaczenie morderczych poczynań Jasona odchodzi od zemsty za krzywdy doznane na obozie Camp Crystal Lake, po to by sprowadzić się do klasycznego "bo tak". Z drugiej strony jednak płytkość wszelkich tłumaczeń motywacji zabójców w slasherach jest owiana wręcz legendarną sławą i Piątek 13-go wcale nie jest wyjątkiem, dlatego też nie uważam, aby rezygnacja z wątku zemsty na rzecz całkowitego skupienia się na tym, co naprawdę w filmie się liczy - na morderstwach - była grzechem godnym potępienia. Zwłaszcza, że produkcja nadrabia ten niewielki brak fabularny czystym napięciem, fantazyjnymi mordami oraz lepszą charakterystyką postaci drugoplanowych.
Sceny morderstw w Piątku 13-go III wypadają całkiem nieźle. Pod względem charakteryzacji i efektów specjalnych może nie dorównują kunsztem jedynce, ale za to przebijają dwójkę jeśli chodzi o krwistość. Jednym z najważniejszych czynników napędzających twórców na pewno był w tym przypadku wspomniany "gwóźdź programu", czyli 3D... No bo po co ktoś miałby iść do kina na horror w trójwymiarze, jeśli nie można by było popodziwiać sobie noży, siekier, maczet itd. wystających z martwych lub właśnie umierających ciał? Zabójstwa jednak prezentują się zacnie również w tradycyjnej "płaskości", film można więc bez wyrzutów sumienia zaliczyć z laptopa grzejącego nas łaskawie w kolana - efekt z pewnością będzie podobny, jeśli nie ten sam. Kiedy zobaczyłam Piątek 13-go III po raz pierwszy jako dziecko, najbardziej urzekły mnie gałki oczne wyskakujące z oczodołów ściskanej przez Jasona czaszki jednej z postaci, lecz po latach to widok zwłok wybebeszonych maczetą lepiej trafia do mego serca... Razem ze strzałem z harpuna w oko.
Ocena: 6/10
***
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na filmweb.pl.
Według mnie trzecia część PIĄTKU faktycznie jest słabsza od dwóch pierwszych. Może przez to, że uleciał gdzieś jego mroczny klimat. Może dlatego, że jedną z pierwszych ofiar jest Vera? Na pewno przeszkadzają te wstawki 3-D oglądane w "płaskiej" wersji. Z drugiej strony jest krwawo (strzała w oku, odrąbana ręka i przede wszystkim przebicie maczetą Andy'ego), a finał jest odpowiednio długi. Dana Kimmel rzeczywiście dość słaba, ale podczas finałowej walki z Jasonem daje radę (reakcja na powieszonego Jasona, który nagle wraca do świata żywych zasługuje na oklaski:)). Szkoda, że kilka scen skopiowano z "jedynki", co można policzyć za lenistwo twórców. Ogólnie to i tak całkiem przyzwoita rozrywka dla fanów slasherów. Przy kolejnej powtórce zamierzam obejrzeć tę część w wersji 3-D i jestem ciekawy, jak to mi się będzie podobało (zubożona kolorystyka na pewno negatywnie wpłynie na odbiór scen gore). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo, rozrywka jest przyzwoita, dlatego nie uważam, żeby trójka była znacząco gorsza... W końcu pierwsza część też nie została nakręcona dla jakichś szczytnych celów, a właśnie dla czystej rozrywki ;) Tak jak piszesz, kilka scen jest zwyczajnie zerżniętych z jedynki i to pewnie dlatego dużo osób marudzi na ten film... Ale moim zdaniem nie jest wielka wada. Po prostu, twórcy chcieli zaserwować publice ponownie to, co już się sprawdziło dwa lata wcześniej i natrzepać na tym trochę kasy. Najważniejsze, że takich scen-ksero nie jest za dużo ;) Dla mnie jedynka też nie jest jakimś wielkim arcydziełem, dlatego może łaskawiej patrzę na trójkę.
UsuńCo do 3D, to zależy, co kto lubi... Mnie osobiście ta cała technologia w ogóle jest niepotrzebna, bo szczególnie nie zmienia mojego odbioru. Jeśli ogląda się film w zwyczajnej formie, to te wszystkie momenty stworzone z myślą o trójwymiarze są zbędne, ale też nijak seansu nie burzą.
Jeśli zaś chodzi o Danę Kimmell, to fakt, szczęślwie udało jej się zrobić parę dobrych min w tym momencie, o którym piszesz, ale to trochę za mało jak na póltoragodzinny film ;) Do utalentowanej aktorki nawet nie ma co jej porównywać...
Czekam na recenzję "czwóreczki" - mojej ulubionej części :p
UsuńW przyszłym miesiący trzynasy też wypada w piątek, więc pewnie wtedy obejrzę XDD
UsuńMuszę obejrzeć raz jeszcze serię Piątek, bo po takim czasie zaczynam powoli nie odróżniać jednej części od drugiej. Trójka całkiem całkiem, choć uważam, że nieco słabsza niż wcześniejsze części.
OdpowiedzUsuń