Lalki (Dolls) (1987)

UWAGA! Poniższa recenzja może zawierać spoilery!

  Rodzice siedmioletniej Judy Bower są rozwiedzeni i dziewczynka właśnie spędza lato ze swoim ojcem Davidem oraz macochą Rosemary. Gwałtowny sztorm zaskakuje trójkę w samym środku angielskiej wsi, ale na szczęście w pobliżu znajduje się ogromne domostwo, do którego przemoczeni turyści nie omieszkują wejść nieproszeni przez otwarte drzwi piwniczne, aby tylko schronić się przed deszczem. Okazuje się, że posesja jest zamieszkana przez starsze małżeństwo - Gabriela i Hilary Hartwicke, którzy z chęcią pozwalają rodzinie przeczekać u siebie sztormową noc. Przy kolacji do Hartwicke'ów wpada jeszcze trzech dodatkowych "gości" uciekających przed ulewą - Ralph Morris oraz autostopowiczki Isabel i Enid. Najbardziej zadowolona z nieplanowanego postoju jest Judy, ponieważ Gabriel jest lalkarzem i dom pełen jest niezwykle dokładnie wykonanych, porcelanowych cudeniek jego dzieła. Noc jednak nie przynosi strudzonym podróżnikom upragnionego odpoczynku, gdyż ku uciesze dziewczynki, a ku przerażeniu dorosłych, lalki nie czekają długo, by w brutalny sposób dać znać, że nie są zwykłymi, nieożywionymi zabawkami...

  Lalki Stuarta Gordona to prawdziwa współczesna baśń przedstawiająca oczami dziecka niezbyt szczęśliwe życie rodzinne. Reżyser obrał jedyne słuszne podejście, aby stworzyć odpowiedni do swojego konceptu wrażenie, co pod względem wizualnym udało mu się całkiem nieźle. Duża część uroku filmu tkwi w dziecięcym przerysowaniu, które bije niemalże od każdej sceny, nawet od tych nieco brutalniejszych, krwawych i bezwzględnych... Tytułowe lalki są niezwykle żywotne - w żadnej sytuacji nie wahają się wyrazić swoich emocji bogatą (jak na zabawki oczywiście) mimiką. Nie musimy czekać długo na pierwszy grymas na pomalowanej, porcelanowej twarzyczce, a potem na pierwszy zabójczy cios małej, wypchanej rączki, co zdecydowanie dobrze wpływa na dynamikę obrazu. Motyw żywych lalek został podjęty najlepiej, jak to było możliwe, nie popadając ani w śmieszność, ani w przesadne efekciarstwo, za to limitując odczucia płynące z seansu do czystej, typowej dla efektów dziecięcej wyobraźni groteski.


  Judy ma siedem lat, rozwiedzionych rodziców, złą macochę i wybujałą wyobraźnię. Elfy, gobliny, dobre wróżki czy też okrutne czarownice nie są obce dziewczynce, co bardzo denerwuje jej ojca Davida. Mężczyzna jest nieuleczalnym przyziemnym materialistą, który prawdopodobnie ożenił się po raz drugi mając na uwadze fakt, że jego wybranka - Rosemary - ma na koncie niemałą sumę pieniędzy. Ustalenia sądu co do opieki nad Judy mówią jasno - David ma prawo zabierać córkę na letnie wakacje. Film zaczyna się właśnie od takiego "rodzinnego" wypadu... Widzimy całą trójkę podczas jazdy samochodem - David i Rosemary z przodu, Judy z tyłu - na odizolowanej wiejskiej drodze, jednak wyjazd nie upływa w miłej atmosferze dla nikogo. Rosemary jest wiecznie wkurzoną, złośliwą, typową "złą" macochą, a David wyraźnie wziął córkę w podróż wyłącznie z poczucia obowiązku. W tej sytuacji Judy woli zatopić się w śmiecie baśni, trzymając w objęciach swojego pluszowego misia Teddy'ego oraz czytając Jasia i Małgosię. Kiedy uderza sztorm i samochód grzęźnie w błocie, nie ma wyboru - trzeba szybko schronić się w pobliskiej gotyckiej posiadłości, która może nie wygląda zachęcająco, ale okazuje się być dla Judy idealnym miejscem, żeby pozbyć się ciężkiego bagażu dramatu rodzinnego...

  Chociaż już same błyski, pioruny i ulewny deszcz stwarzają wystarczająco nieprzyjazne warunki dla małej głównej bohaterki, to zarówno dla dorosłych postaci filmu, jak i  dla nas widzów, prawdziwa groza nadchodzi wraz z wejściem przemoczonych turystów do tajemniczego domostwa, któremu z wyglądu bliżej jest do zamku hrabiego Draculi, niż miejsca zamieszkania pary miłych staruszków... To jednak Hartwicke'owie są właścicielami i wspaniałomyślnie postanawiają udzielić schronienia naszym bohaterom, pomimo ich wtargnięcia do piwnicy. Judy jest zachwycona nieplanowaną wizytą u nieznajomego małżeństwa, ponieważ wszystkie przestronne pomieszczenia domu są przystrojone dużą ilością przepięknych porcelanowych lalek, rzadko spotykanych we współczesnych sklepach z zabawkami, gdzie królują wyprane z duszy owoce masowej produkcji. Tylko dziewczynka zdaje się darzyć prawdziwym szacunkiem ręcznie wykonane przez Gabriela cudeńka, podczas gdy reszta "gości" patrzy na starszego mężczyznę jak na lekko zdziecinniałego dziwaka. Wkrótce Judy znajduje w kolejnym uciekającym przed ulewą przejezdnym - Ralph'ie - prawdziwego przyjaciela, który później jako jedyny uwierzy jej w niestworzone opowieści o "małych ludzikach" wciągających zakrwawione kobiety do ciemnych pokoi...



  Mocną stroną filmu są jego tytułowe bohaterki, które nie tylko potrafią łypać błyszczącymi gałkami ocznymi, zwilżać językiem spierzchnięte, pomalowane na czerwono usta i robić szatańskie grymasy, lecz także knuć spiski i bez problemu uśmiercać dorosłych ludzi... Dzieci takie jak Judy, czyli kochające swoje lalki, oczywiście nie są obiektem nienawiści morderczych zabawek, mogą więc spać spokojnie ze świadomością, że dożyją rana. Jednak ci, którym wiek i utracona niewinność nie pozwalają otworzyć się na uczucia porcelanowych wytworów rąk Gabriela, muszą pogodzić się z faktem, że z tej racji zasługują na karę nawet gorszą od śmierci... Wszystkie sceny, gdzie lalki szaleją na planie oślepione żądzą krwi, są zaskakująco dobrze wykonane. Gordon najwyraźniej pragnął tchnąć odrobinę prawdziwego życia w swoich sztucznych antagonstów, dlatego też postanowił obdarować ich nietypowym, "trupim" wnętrzem, które wdeptane w podłogę prezentuje się wybornie. Do tego wszelkie dynamiczne poczynania lalek (rządzi próba amputowania nogi Rosemary maleńką, zabawkową piłą, w akompaniamencie sugestywnych efektów dźwiękowych) wyglądają groteskowo do granic możliwości i spawiają, że każdy fan horrorów zatęskni za tymi pięknymi czasami, kiedy to nie kreskówkowe, efekciarskie sztuczki komputerowe wiodły prym w produkcjach grozy.

  Dobre efekty specjalne niewiele by dały, gdyby nie dopieszczona w każdym calu dziecięca wizja wydarzeń ze scenariusza. Oczami siedmioletniej Judy nawet wnętrze samochodu, którym dziewczynka podróżuje z ojcem i macochą, wygląda złowieszczo, kiedy wysoka trawa na zewnątrz uderza w karoserię, a błyski zapowiadające uderzenie pioruna zabarwiają wszystko na niecodzienne kolory... Umysł dziecka nie ogranicza się jednak do przedmiotów martwych - zachowania otaczających ją ludzi odbiera równie intensywnie. Postacie w filmie zostały więc przerysowane do bólu, a ich cechy charakterystyczne wyolbrzymione do gigantycznych rozmiarów. Gra aktorska musiała odzwierciedlać koncept twórców, nie dało się zatem uniknąć nadmiernej sztuczności, momentami całkowicie poświęcając jakikolwiek realizm na rzecz czystej, baśniowej groteski, będącej wytworem nadpobudliwych zmysłów Judy. Dorośli bohaterowie są mocno stereotypowi, właśnie tak, jak wyobraziłaby ich sobie mała dziewczynka - Rosemary jest klasyczną, nienawidzącą przybranych pociech macochą, Ralph nieporadnym, sympatycznym "dużym dzieckiem", a Hartwicke'owie ciepłymi staruszkami, jednak ze względu na wiek oddalonymi o całe lata świetlne od możliwości zaprzyjaźnienia się z Judy.


  Lalki są nastrojowym, klasycznym niskobudżetowcem, który przypadnie do gustu głównie tym widzom, którzy gustują w horrorach klasy B z lat 80-tych. Efekty specjalne są na trochę wyższym poziomie, niż zazwyczaj ma to miejsce w tym gatunku i choć o realiźmie nie ma co mówić, to dobre wykorzystanie rekwizytów sprawia, że sceny mordów robią wrażenie swoją groteskowością. Do tego dochodzą też zdjęcia, adekwatne do podejścia twórców do tematyki, oraz gra aktorska, która co prawda może denerwować sztucznością, ale świetnie oddaje baśniowy, groźny klimat filmu. Lalki powinny spodobać się wszystkim, którzy lubią od czasu do czasu w domowym zaciszu powrócić do wspaniałego kiczu lat 80-tych.

Ocena: 7/10

***

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na filmweb.pl.

Komentarze

  1. Zawsze jakoś w horrorach przerażały mnie lalki- chyba coś zostało mi po seansach za dzieciaka Laleczki Chucky. Z chęcią zobaczę tą produkcję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto obczaić :) Mnie lalki może nie przerażają, ale lubię sobie popatrzeć na takie groteskowe obrazki.

      Usuń

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane posty