Giń Stworze, Giń! (Die, Monster, Die!; Monster of Terror) (1965)

UWAGA! Poniższa recenzja może zawierać spoilery!

  Amerykański naukowiec Stephen Reinhart przyjeżdza odwiedzić rodzinę swojej brytyjskiej narzeczonej - Susan. Jednak w mieście taksówkarz odmawia podwiezienia do posiadłości Witleyów, a kilku innych napotkanych na ulicy mieszkańców nie chce nawet wskazać mężczyźnie drogi, Steve musi więc dotrzeć do celu o własnych nogach. Dom, którego wszyscy wydają się panicznie bać, rzeczywiście okazuje się być wyjątkowo nieprzyjaznym miejscem - zaraz przy wejściu na teren posesji ukryta została pułapka na zwierzęta, w jednym z punktów ogrodu wszystkie rośliny są martwe, a między drzewami chowa się tajemnicza kobieta z twarzą zakrytą czarną woalką. Ojciec Susan - Nahum Witley - nie jest zadowolony z przybycia nieproszonego gościa i jego wroga postawa sugeruje, że starszy pan coś ukrywa. Narzeczona jest w siódmym niebie, że jej ukochany w końcu przyjechał, zaprowadza go więc od razu do pokoju matki, aby przedstawić rodzicielce swojego przyszłego męża. Pani Witley leży ciężko chora w ukrytym za zasłonami łóżku, a jej zniekształcona ręka pokryta podgniłą skórą świadczy o powadze sprawy...

  Giń Stworze, Giń jest obrazem luźno zainspirowanym opowiadaniem Howarda Phillipsa Lovecrafta "Kolor z przestworzy", którego druga, bardziej "horrorowa" i wierniejsza oryginałowi adaptacja, Klątwapowstała w 1987 roku (swoją wersją mogą pochwalić się również Włosi - Colour from the Dark (2008) - oraz Niemcy - Die Farbe [2010]). Film jest połączeniem science fiction i horroru gotyckiego, mamy zatem osadzony w wielkim, odizolowanym zamczysku wątek radioaktywnego obiektu z kosmosu. Na początku nie wiemy, że wielkie, świecące na zielono COŚ trzymane w piwnicy przez Nahuma Witleya pochodzi spoza naszej planety. Nie widzimy też momentu rozbicia się przedmiotu na Ziemi. Fabuła rozpoczyna się, kiedy u Witleyów już dzieje się źle, a Stephen Reinhart właśnie przyjeżdza z wizytą do rodziny swojej narzeczonej Susan. Ku zdziwieniu Amerykanina okazuje się, że w małym angielskim miasteczku Arkham sam dźwięk nazwiska jego ukochanej wzbudza strach i poruszenie...


  Dziwnie zachowujący się ludzie, wszechobecna wrogość i przeświadczenie, że coś musi być nie tak... Coś, o czym nikt nie chce mówić, włączając w to samych zainteresowanych, czyli Witleyów. Początek Giń Stworze, Giń! jest typowy dla obrazu science fiction z lat 50. czy 60., lecz po przybyciu Stephena do miejsca zamieszkania swojej oblubienicy klimat zaczyna zaprzeczać przeczuciom widza co do charakteru filmu. Ogromny, szary ogród, wielka posiadłość wiecznie zatopiona we mgle oraz straszne opowieści o Corbinie Witleyu, ojcu Nahuma i dziadku Susan, który za życia parał się bezbożnymi praktykami wywoływania demonicznych mocy. Czyżbyśmy mieli do czynienia z motywem czarnej magii? Pani Witley wraz z córką zdają się wierzyć w istnienie złej passy, w tym przypadku spowodowanej poczynaniami obłąkanego Corbina, jednak przykuty do wózka inwalidzkiego Nahum jest przekonany, że złe siły mogą zostać użyte na korzyść rodziny.

  Stephen ma całkiem inną wizję, jako iż wyznawane przez niego wartości sprowadzają się do sfery rozumu. Główny bohater nie uznaje żadnych "czarów", a tajemniczą chorobę pani Witley przypisuje niemoralnym działaniom człowieka. Mężczyzna jest niczym prawdziwy wysłannik świata zdrowego rozsądku, mający naprowadzić zagubioną rodzinę na właściwą drogę, ale pomimo obiecującego pomysłu wyjściowego, postać ta wcale nie jest tutaj najciekawsza. Reinhart jest stereotypowym "twardzielem" z amerykańskiej produkcji, który nieomylnie robi to, co do niego należy, a i gra odtwórcy roli, Nicka Adamsa, nie jest zbyt wymowna, co sprawia, że bohatera w jego wydaniu nie charakteryzują żadne wyraźne cechy indywidualne, mogące wzbudzić wobec niego naszą sympatię. Zupełnie inaczej spisał się znany głównie z Frankensteina (1931) i Narzeczonej Frankensteina (1935) Boris Karloff. W Giń Stworze, Giń aktor wcielił się w przeciwieństwo linczowanego monstrum ze swojego najbardziej osławionego filmu - złego "naukowca" Nahuma Witleya - i doskonale oddał złowrogie usposobienie postaci, ograniczając swoją ekspresję do niezbędnego minimum, typowego dla ludzi, którzy gdzieś w drodze do spełnienia stracili część człowieczeństwa.



  Kiedy Stephen poznaje matkę Susan, ta leży w łóżku, schowana za kilkoma zasłonami. Jednak wygląd jej ręki, przypominającej nadtopiony żarem ognia wosk, jednoznacznie wskazuje, w jakim stanie znajduje się niedomagająca... Mimo iż efekty specjalne mogą wydać się prymitywne współczesnemu widzowi (po produkcji science fiction z lat 60. nie ma co spodziewać się realizmu), obraz nie jest pozbawiony ciekawych wizualnie momentów, z których najważniejsza jest popisowa scena rozkładu ciała pani Witley - prawdziwa gratka dla maniaków kina grozy.

  Motywem przewodnim Giń Stworze, Giń jest walka pomiędzy zabobonem i nauką. Witley otrzymał niesamowity dar - kamień o właściwościach, które nie sposób zrozumieć bez pomocy nauki... Mężczyzna jednak swoje działania opiera całkowicie na wierze w gusła. Wszystko mogło skończyć się dobrze, gdyby nie ignorancja Nahuma oraz jego determinacja, by zachować "dar niebios" wyłącznie dla siebie. Kosmiczny kamień zostaje wielokrotnie porównany przez Stephena do uranu, często wykorzystywanego w reaktorach jądrowych jako paliwo, więc słowa bohatera wypowiadane do Susan - In scientific hands, your father's discovery could have been beneficial ("w naukowych rękach odkrycie twojego ojca mogło okazać się zbawienne") - są doskonałym podsumowaniem postawy dotyczącej energii nukleranej, jaką twórcy filmu chcieli przedstawić odbiorcom.


  Giń Stworze, Giń jest typową opowieścią science fiction, usytuowaną jednak w nietypowej, gotyckiej scenografii XVIII-wiecznej, angielskiej posiadłości. Niecodzienne połączenie gatunkowe można uznać za udane, tak samo jak i przekaz fabuły, nieco różniący się od dominującej tendencji "kina atomowego" lat 50. i 60., gdzie energia nuklearna zazwyczaj była ukazywana jako niebezpieczna zawsze i wszędzie, niezależnie od rąk, w jakich się znajduje. Pod względem realizacji i efektów specjalnych film nie zapada szczególnie w pamięć, gdyż fantastyka naukowa ubiegłego wieku oferuje tak wiele świetnych pozycji, że ta po prostu tonie w oceanie lepszych od siebie. Nie znaczy to jednak, że nie warto zaprzątać sobie głowy Giń Stworze, Giń - dla fanów horrorów sci-fi obraz ten z pewnością będzie bardzo apetycznym kąskiem.

Ocena: 6/10

***

Powyższa recenzja znajduje się również na filmweb.pl (link).
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na portalu.

Komentarze

Najczęściej czytane posty