Rogi (Horns) (2013)

UWAGA! Poniższa recenzja może zawierać spoilery!

  Ignatius "Ig" Perrish jest podejrzany o zamordowanie swojej dziewczyny Merrin Williams. Młody mężczyzna utrzymuje, że jest niewinny, pomimo że policja wciąż wytrwale szuka obciążających go dowodów, dziennikarze nachodzą bez ustanku i nawet rodzice, choć skorzy do pomocy, nie do końca dają wiarę słowom syna. Jedyną osobą, która stoi twardo po stronie Iga jest jego najlepszy przyjaciel i prawnik Lee Tourneau. Osaczony w beznadziejnej sytuacji Ig pewnej nocy ulega zalecajcej się do niego od lat przyjaciółce z dzieciństwa - Glennie - i ląduje z nią w łóżku. Po przebudzeniu skacowany chłopak odczuwa niecodzienny ból głowy, a przed lustrem przerażony stwierdza, że zaczynają rosnąć mu rogi. Oczywiście w trybie natychmiastowym pędzi do lekarza, lecz w poczekalni okazuje się, że dzięki nowo nabytemu porożu ludzie są przed nim dziwnie szczerzy...

  Rogaty Daniel Radcliffe... To wszystko, co musiałam wiedzieć o Rogach, żeby postanowić, że muszę je zobaczyć, chociaż nie czytałam powieści Joego Hilla, na której film jest bazowany. Reżyser, Alexandre Aja, miał okazję zmierzyć się z nowym dla niego gatunkiem - dark fantasy - i moim zdaniem do pewnego stopnia udało mu się stworzyć klimat odpowiedni dla historii przedstawiającej motyw, który jest wszechobecny zarówno w literaturze, jak i filmie - walkę "dobra" ze "złem". Mimo tego, że zostało użytych wiele symboli literackich, to podejście do tematu jest z sprzeczne z tradycyjnymi definicjami dwóch mocy - ich role często nakładają się na siebie i przeplatają, a granica między nimi zaciera się z upływem czasu coraz bardziej. Dlatego też, choć diabelskie rogi zazwyczaj łączone są z przynależnością do strony "zła", tutaj sprawy nie są takie proste... Ignatius Perrish musi sam odnaleźć się w nowej dla niego sytuacji, gdzie prawdziwe oblicza najbliższych mu osób, wraz z jego własnym, bez zapowiedzi stają mu dumnie przed oczami w całej swej okazałości.


  Ktoś brutalnie zamordował dziewczynę Iga - Merrin. Wszystkie podejrzenia są skierowane na zdesperowanego mężczyznę, który wciąż twierdzi, że to nie on dopuścił się bestialskiego przestępstwa. Nawet rodzice nie dowierzają Igowi i tak naprawdę to tylko przyjaciel z dzieciństwa, Lee, stoi za nim murem, starając się go wybronić z fałszywych oskarżeń. Jednak pewnego dnia dzieje się coś absurdanego - na głowie głównego bohatera wyrastają najprawdziwsze rogi, do tego pozyskuje on tajemną moc, która pozwala mu kontrolować słowa oraz zachowanie innych ludzi. Wszyscy dookoła zaczynają zwierzać się rogatemu ze swoich największych sekretów, a Lee jako jedyny zdaje się nie widzieć rogów i nie podlegać piekielnej sile. Prawdopodobnie tylko prawdziwie "dobrzy" ludzie są w stanie zachować wolną wolę w obliczu nowego "wysłannika diabła".

  Merrin była wzorem czystości, niewinności i wszelkich cnót, jakie tylko można sobie wyobrazić. Z Igiem poznała się w dzieciństwie i to właśnie od tamtych czasów dwójka była w sobie zakochana, bez kryzysów ani przerw, aż do tragicznej śmierci dziewczyny. Kiedy Ig zdaje sobie sprawę, że jego odnowiona anatomia czaszki pozwala mu zagłębiać się w umysłach innych, postanawia to wykorzystać, żeby odnaleźć mordercę ukochanej. I tutaj rozpoczyna się prawdziwa gra pozorów, a właściwie ich obalania - nikt nie okazuje się być tym, którym się wydawał. Każdy ma mniejsze lub większe grzechy na sumieniu, lecz nie ma nikogo kompletnie bez skazy. Teraz Ig również jest zmuszony dołączyć do ich grona, czyniąc "niemoralne" rzeczy, żeby w końcu dojść do upragnionej prawdy. Idea "cel uświęca środki" przyświeca mężczyźnie aż do rozwiązania zagadki, a nawet trochę dłużej...



  Morał zawarty w Rogach nie jest odkrywczy. Główny bohater musi czynić "zło", żeby osiągnąć większe dobro, więc koniec końców nie staje się ani zwyrodnialcem, ani diabłem, chociaż ma typowe dla mieszkańców piekła rogi. Gdyby nie dobre zdjęcia oraz piękna scenografia, cała historia zapewnie nie prezentowałaby się tak ciekawie, jak ma to miejsce. Wyjątkowo mistyczną atmosferą naszpikowane są sceny w wielkim, gęstym lesie, będącym częstym miejscem spotkań Iga i Merrin. Brak intensywniejszego nasycenia kolorystycznego połączone z rewelacyją grą świateł czyni z boru prawdziwie bajkową przestrzeń, gdzie dzieją się zarówno miłe, jak i straszliwe rzeczy. Jest tam też domek na drzewie, który zawsze był schronieniem dla zakochanych, nawet kiedy ci osiągnęli już dorosłość. To właśnie pod tym drzewem zostało odnalezione ciało Merrin i to tam też, na końcu, sprawiedliwości staje się zadość dla zabójcy...

  Rogi zaczynają się od ukazania ciemnej otchłani fałszywych oskarżeń, w której znajduje się Ig, po to by po pojawieniu się tytułowych rogów przyjąć bardziej komediowy klimat. Moim zdaniem to jest najlepsza część filmu - przyjemnie się słucha niespodziewanych wynurzeń "z dupy" postawionych przed Igiem postaci i tutaj z mych ust nieraz wydobył się śmiech. Jednak potem fabuła zmierza w coraz mroczniejszym kierunku, co samo w sobie nie przeszkadza, ale wielką ujmą są sceny, które w zamyśle twórców pewnie miały być "spektakularne". Chociaż wyrastanie rogów z czoła Radcliffe'a wykonane jest po mistrzowsku i wygląda przekonująco, to reszta efektów specjalnych po prostu siada. Ogromny, komputerowy wąż uwieszony szyi Iga jest zwyczajnie kreskówkowy i, niestety, można to powiedzieć o większości obecnego w filmie CGI. Zakończenie wydaje się niepotrzebnie naładowane dużą ilością zwrotów, dodatkowo podkreślających motywy, które i tak były wystarczająco wyczuwalne w środku filmu. Kolejną dużą wadą jest skupione w końcowej sekwencji nadmierne efekciarstwo, przez które powaga finałowej pointy zostaje całkowicie utracona. Nawet wyśmienita gra aktorska Radcliffe'a tutaj nie pomaga... Wręcz przeciwnie - nieprzyjemnie kontrastuje z byle jaką jakością komputerowych sztuczek.


  Podczas seansu Rogów do pewnego momentu byłam naprawdę zachwycona. Ciekawa historia zostaje przedstawiona publice w bardzo miłej dla oka formie o sugestywnej, mistycznej atmosferze. Ig Perrish jest niewątpliwie jedną z lepszych ról Daniela Radcliffe'a, a i pozostali aktorzy wypadli naprawdę przyzwoicie - chociażby Juno Temple jako Merrin. Niestety, im bardziej film zbliża się do końca, tym bardziej wady realizacyjne kolą w oczy. Twórcy na siłę próbowali osiągnąć wyższy poziom spektakularności, co zupełnie im nie wyszło i tylko pogrążyło obraz, który poza tym nieszczęsnym zakończeniem ogląda się niesamowicie przyjemnie.

Ocena: 7,5/10


***

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na filmweb.pl

Komentarze

Najczęściej czytane posty