Towarzystwo (Society) (1989)
Bill Whitney pochodzi z bogatego domu. Mieszka w luksusowej willi rezem z pretensjonalnymi rodzicami i nękaną przez gachów siostrą, Jenny, ale nie czuje się częścią wytwornego świata, w którym jego bliscy pławią się z niewyobrażalną zwinnością. Chłopak ma też zaburzenia urojeniowe... A przynajmniej tak twierdzi jego psycholog. Kiedy najbardziej nachalny wielbiciel siostry Billa - David Blanchard - puszcza mu nagranie z debiutu towarzyskiego Jenny, na którym słychać, jak goście uprawiają niczym nieskrępowany seks, nastolatek przekonuje się, że jego wątpliwości co do prawości rodziny nie były bezpodstawne.
Brian Yuzna rozpoczął karierę w połowie lat 80. jako producent (Reanimator, Lalki) i scenarzysta (Zza światów), a na krześle reżysera zasiadł po raz pierwszy w 1989. W swoim debiutanckim dziele - Towarzystwie - oczywistą prawdę o porządku świata po mistrzowsku sprowadził do surowego, dosłownego widowiska, będącego małym, ale za to znaczącym wkładem dla podgatunku filmów grozy, jakim jest horror cielesny. "Bogaci zawsze żerowali na biednych" ("the rich have always fed off the poor") - brzmi hasło stojące u podstaw scenariusza. Błędem byłoby jednak twierdzenie, że twórcy mieli na celu uwydatnić oklepane do znudzenia przesłanie czy też pokazać daną tematykę w nowym świetle. Dużo bezpieczniej jest przyjąć, że podział klasowy i dominacja "wysoko urodzonych" są tutaj wyłącznie narzędziem do zrealizowania ciekawej oprawy dla niepokojącego, wciągającego thrillera, który z czasem przeradza się w rasowy body horror z wyśmienitym, lekko kiczowatym gore, jakże typowym dla produkcji lat 80.
Brian Yuzna rozpoczął karierę w połowie lat 80. jako producent (Reanimator, Lalki) i scenarzysta (Zza światów), a na krześle reżysera zasiadł po raz pierwszy w 1989. W swoim debiutanckim dziele - Towarzystwie - oczywistą prawdę o porządku świata po mistrzowsku sprowadził do surowego, dosłownego widowiska, będącego małym, ale za to znaczącym wkładem dla podgatunku filmów grozy, jakim jest horror cielesny. "Bogaci zawsze żerowali na biednych" ("the rich have always fed off the poor") - brzmi hasło stojące u podstaw scenariusza. Błędem byłoby jednak twierdzenie, że twórcy mieli na celu uwydatnić oklepane do znudzenia przesłanie czy też pokazać daną tematykę w nowym świetle. Dużo bezpieczniej jest przyjąć, że podział klasowy i dominacja "wysoko urodzonych" są tutaj wyłącznie narzędziem do zrealizowania ciekawej oprawy dla niepokojącego, wciągającego thrillera, który z czasem przeradza się w rasowy body horror z wyśmienitym, lekko kiczowatym gore, jakże typowym dla produkcji lat 80.
Whitneyowie czują się jak ryby w wodzie w towarzystwie o podobnym statusie społecznym. Rodziców nie obchodzą dokonania syna na boisku baseballowym, jego sukcesy w szkolnych debatach czy nawet sprawy tak podstawowe jak godzina, o której nastolatek ma zamiar wrócić do domu z wypadu na plażę. Bill swoją drogą również nie wykazuje chęci, aby zaangażować się w życie rodzinne, i zdecydowanie woli wygłupy z przyjacielem - Milo - od nudnych przyjęć na cześć siostry. Młody chłopak oraz jego familia z wyższych sfer to dwa zupełnie różne światy, które zdają się koegzystować bezpośrednio obok siebie wyłącznie w wyniku niewytłumaczalnego przypadku. Jak wiadomo, nieskorej do asymilacji jednostce nie jest łatwo, tak więc musi zostać "przywołana do pionu" i uświadomiona, że jej istnieniem rządzi twarda hierarchia - bezwzględna dla większości, łaskawa dla elitarnej mniejszości.
Widzowie zaznajomieni z twórczością Yuzny na pewno będą wiedzieli, że, jakby nie było, przyprawiająca o gęsią skórkę historia o Whitneyach nie może zakończyć się niewinnie. Ostatnie trzydzieści minut filmu nie zawiedzie miłośników najbardziej pokręconego czarnego humoru, tak samo jak i zagorzałych fanów wymyślnego zwyrodnialstwa. W Towarzystwie dostajemy sowitą ucztę absurdu, naginającą pojęcie cielesności do granic naszych najśmielszych wyobrażeń. Uderzający efekt końcowy oczywiście nie mógłby zostać osiągnięty, gdyby nie groteskowe, niezwykle sugestywne efekty specjalne, które momentami prezentują się nad wyraz topornie (mężczyzna z twarzą w miejscu odbytu jest tego najlepszym przykładem), co jednak wcale nie zaniża ich poziomu czystej obrzydliwości. Gore, karykaturalne deformacje, sporo drwiny oraz dosadny w swej prostocie komunikat - nie może być lepszego zwieńczenia intrygi z upiorną rodzinką.
Ocena: 8/10
***
Powyższa recencja znajduje się również na filmweb.pl (link).
Zapraszam do śledzenie mojego profilu na portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz