Offspring (2009)

UWAGA! Poniższa recenzja może zawierać spoilery!

  W okolicach małego przybrzeżniego miasteczka Dead River w stanie Maine zanotowano kilka przypadków morderstw dokonanych w bardzo brutalny sposób. Wkrótce okazuje się, że to koczownicza rodzina kanibali ukrywa się w jednej w pobliskich jaskiń i urządza sobie polowania. Zdobycie pożywienia nie jest jednak jedynym celem dzikusów, gdyż potrzebują oni również niemowląt, które wedłuch ich wierzeń zapewniają im szczęście i chronią przed wszelkimi krzywdami. Pierwsze porwane dziecię umiera w nieodpowiednich dla niego warunkach w jaskini, kanibale muszą więc zdobyć kolejne i tym razem pada na małą Madeline - córkę mieszkających w Dead River Davida i Amy. Oczywiście reszta domowników jest jak najbardziej jadalna, czego napastnicy nie omieszkują wykorzystać...

  Offspring jest ekranizacją powieści Potomstwo Jacka Ketchuma, będącej drugą częścia trylogii kanibalistycznej pisarza. Pierwsza pozycja serii - Poza sezonem - nie doczekała się filmowej wersji, zaś trzecia i ostatnia - Kobieta - owszem i wyszła ona w 2011 pod oryginalnym tytułem The Woman. Z perspektywy osoby, która nie czytała książek (na przykład moi), brak ekranizacji Poza sezonem nie przeszkadza w odbiorze Offspring, ponieważ fabuła filmu dostarcza tyle informacji o pochodzeniu grupy kanibali ile trzeba, nie pozostawiając uczucia niedosytu wiedzy, ale zagorzali fani twórczości Ketchum'a oczywiście mogą zapatrywać się na to inaczej. Za scenariusz odpowiedzialny jest sam pisarz, co z pewnocią jest plusem, bo któż lepiej wie co autor miał na myśli niż tenże autor? Od tego filmu zajeżdza taniochą na kilometr, nie ma co ukrywać - gra aktorska, praca kamery, charakteryzacja, rekwizyty... Wszystko aż krzyczy: niskobudżetówa. Jednak zważywszy wszystkie wady i zalety, moim zdaniem w żadnym wypadku nie stanowi to ujmy. Wręcz przeciwnie - Offspring jest przesiąknięty swego rodzaju klimatem, który może nie trafi do zwolenników bardziej wyszukanego stylistycznie kina, ale do wielbicieli nurtu kanibalistycznego na pewno.


  Amy i David Halbard są zwyczajnym, szczęśliwym małżeństwem. Żyją sobie za miastem zajęci codziennością, opieką nad nowo narodzoną Madeline. Jednak pewnej nocy David staje się świadkiem czegoś dziwnego - na skraju polany widzi nagą dziewczynę, która tylko stoi, po czym oddala się spacerowym krokiem, nie przejąwszy się w ogóle, że została zobaczona. Mężczyzna również nie przywiązuje do wydarzenia większej wagi, a rano śmieje się z niego z żoną. Tego dnia para czeka na przybycie przechodzącej przez trudny rozwód koleżanki Amy - Claire. Jedynym zagrożeniem, którego Halbardowie  się spodziewają, jest niestroniący od przemocy mąż Claire, który też zapowiada wizytę na tę noc, lecz naszemu miłemu małżeństwu z Dead River przez myśl nawet nie przejdzie, co naprawdę ich czeka wieczorem... Krótko mówiąc - krwawa jatka. I wszystko to przez Madeline, najbardziej niewinnego domownika...

  W kinie kanibalistycznym oczywiście najważniejsze jest gore, i tego właśnie zapewne chcą ci, którzy sięgają po takie filmy. Moim zdaniem Offspring nie jest jakąś wyjątkowo krwawą, chorą sielanką, chociaż obrzydlistw nie brakuje. Pogryzione, brutalnie okaleczone, zakrwawione zwłoki walają się po kątach często i gęsto, tak samo jak i ich urwane kończyny. Do nakręcenia tych scen wykorzystano rekwizyty, które nie wyglądają aż tak sztucznie jakbym się tego spodziewała po tego typu produkcji, chociaż realizmem też powalają - typowa dla niskobudżetowych horrorów, obowiązkowa dawka tandety została zachowana. Liczne sekwencje przedstawiające przeróżne okropieństwa zostały zrealizowane na względnie przyzwoitym poziomie, a najgorzej prezentuje się, jak to najczęściej zresztą bywa, krew o nienaturalnym kolorze. Na mnie największe wrażenie zrobiło nabijanie wnętrzności na kije i opiekanie ich nad ogniskiem przez naszych dzikich antagonistów.



  Jeśli chodzi o grę aktorską, to czasami bywa tak zła, że aż chce się wyć. Jedynym wyjątkiem tutaj jest Pollyanna McIntosh, która wcieliła się w rolę przywódczyni grupy kanibali. W moim odczuciu tylko ta postać jako tako daje radę przekazać widzom jakieś głębsze emocje. Sceny w jaskini zamieszkanej przez ludożerców, skąpane w czerwonym świetle ogniska, są w Offspring najefektowniejsze, i to tutaj właśnie McIntosh ma pole do popisu - bełkot kanibalskiego języka, wymowne spojrzenia i nagłe napady brutalności. Chociaż mogłoby się wydawać, że okazji do wykazania się zdolnościami aktorskimi nie ma zbyt wiele, to artystka wycisnęła ze swojej roli tyle, ile tylko było to możliwe, nadając liderce makabrycznych koczowników coś na miarę pełnoprawnej osobowości, czego innym postaciom absolutnie brak.

  Trochę dziwi mnie, że w Internecie jest wiele negatywnych komentarzy dotyczących muzyki w Offspring. Wysokie i niskie tony przypominające poniekąd nieregularne bicie serca z pewnością nie są wynikiem natchnienia utalentowanego wirtuoza, ale do filmu o takiej tematyce pasują i można nawet powiedzieć, że nasycają poczucie zagrożenia oraz atmosferę napięcia. Poważnym ubytkiem jest niestety praca kamery. Według mnie to właśnie ona najbardziej trąci amatorką, chociaż widać starania, żeby niektóre zabiegi sprawiały wrażenie zamierzonych, a zwłaszcza wszechobecne lekkie chybotanie. Mimo to sądzę, że fani gatunku będą w stanie wybaczyć twórcom te niedociągnięcia, które mogą denerwować podczas seansu, gdyż w końcu na tym też polega urok produkcji tego typu. Ja dałam się oczarować i film oglądałam z dużą przyjemnością.


  Offspring jest typową pozycją gore nastawioną na dostarczenie rozrywki wielbicielom krwawych obrazów. Poziom zwyrodnienia pokazany na ekranie nie jest szokujący ponad wytrzymałość, więc ci, którzy spodziewają się patologii nie do opisania nie poczują się usatysfakcjonowani. Ilość krwawych momentów jednak wciąż jest wystarczająca, by nie sprawić zawodu. Najważniejszą rzeczą jest to, że film nie przynudza - jest w stanie utrzymać widza we względnym napięciu przez cały czas jego trwania, czyli niecałe 80 minut. Mnie Offspring zdecydowanie przypadł do gustu, chociaż nie jestem maniaczką nurtu kanibalistycznego. Pozbawiona większej głębi fabuła bazowana na książce Ketchuma powinna być lekkostrawnym źródłem uciechy dla publiki nastawionej na takie klimaty.

Ocena: 6/10


***

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na filmweb.pl

Komentarze

  1. Książka lepsza, ale adaptacja też niczego sobie. Szczególnie klimat filmu mnie zachwycił. Dla wielbicieli niskobudżetowego gore w sam raz filmik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filmowa adaptacja mnie zachęciła i od razu zamówiłam całą trylogię. :) Już się cieszę na perspektywę lektury. ;)

      Usuń
  2. O filmie nie słyszałam, ale z ciekawości go obejrzę. Natomiast obiło mi się o uszy o Kobiecie - czyli trzeciej części. Zobaczymy, co to za produkcje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja obejrzałam "The Woman" nie mając pojęcia, że istnieje "Offspring", dopiero potem przeczytałam, że to sequel. ;) Ale moim zdaniem nic dziwnego, że o "Kobiecie" więcej się słyszy, bo jest dużo lepsza, polecam. ;) Już zaczęłam pisać recenzję, może opublikuję dziś, najpóźniej jutro.

      Usuń

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane posty