Tattoo (타투; Ta-tu) (2015)

  Soo-na jest młodą i atrakcyjną tatuażystką, która w dzień oddaje się swojej pracy, a w nocy chodzi po klubach i wkłada rękę w spodnie każdemu tańczącemu z nią mężczyźnie. Kobieta nie szuka jednak jednonocnych przygód, tylko kogoś, kto wiele lat wcześniej bardzo ją skrzywdził, o czym przez przypadek dowiaduje się rozpracowujący sprawę serii zabójstw policjant - Oh Cheon-gi. Soo-na jest w posiadaniu jadu węża, który, dodany do tuszu do tatuażu, wywołuje u człowieka niepohamowaną agresję, i nie waha się go użyć, kiedy w jednym ze swoich klientów rozpoznaje oprawcę z przeszłości.

  Jak zapewne widać już po samym opisie filmu, Lee Seo, południowokoreański reżyser i scenarzysta, w Tattoo postawił krzyżyk zarówno na czynniku prawdopodobieństwa, jak i na prostocie. Fabuła niniejszego dreszczowca/kryminału w ogromnej mierze bazuje na faktorze przypadku, a zawarta w niej ilość wątków pobocznych nieco mąci, co nie wpłynęło na całokształt pozytywnie... Nazwanie obrazu nieudanym byłoby jednak wyciągnięciem zbyt pochopnych wniosków, gdyż relacje pomiędzy zbrodniarzem a ofiarą - najsmakowitszy aspekt scenariusza - zostały przedstawione w sposób jak najbardziej godny swojej zasadniczej roli w historii, wyłuszczonej nam w tak osobliwej, często nawet zbijającej z tropu formie.


  Wydarzenia w Tattoo rozkręcają się dość powoli, a kolejne informacje, rzucające coraz więcej światła na pobudki kierujące główną bohaterką, wydzielane są stopniowo, lecz nie musimy czekać do zakończenia, aby dowiedzieć się, co spotkało Soo-nę i kto jest czarnym charakterem. Tatuażystka szuka zemsty, ale nie wystarczy jej zwykły, szybki odwet. Najlepiej, żeby okrutnik wycierpiał dokładnie tyle, co ona... Gdyby to było wszystko, narracja przebiegałaby płynnie, jednak tutaj w akcję wkracza drugi wątek - toczące się w tym samym czasie śledztwo policyjne, mające na celu odnalezienie seryjnego zabójcy nastoletnich dziewczyn. Lee, oślepiony chęcią dostarczenia publiczności jak najwięcej atrakcji, popełnił niemały błąd poświęcając obu motywom, wraz z ich rozgałęzieniami, równą ilość uwagi, ponieważ osiągnął tym jedynie standardowy efekt dla tego typu przypadków - widzowi trudno jest się skupić na głównej treści filmu, jako że ta jest regularnie przerywana całkowicie zbędnymi podwątkami.

  Soo-na, od kiedy spotkała ją tragedia, całą swoją energię poświęca na szukanie sprawcy... Po latach w końcu na niego trafia, niestety w sposób, który nie pozostawia cienia wątpliwości, że Lee z niektórymi fabularnymi rozwiązaniami poszedł na łatwiznę. Zdarzeń uderzających swoją nieprawdopodobną przypadkowością w Tattoo jest więcej, lecz te niedociągnięcia nie wydają się być aż tak duże na tle najważniejszego elementu - profilu dręczyciela i pokrzywdzonej. Gdy Soo-na staje twarzą w twarz z Ji-soonem - mężczyzną odpowiedzialnym za jej nieszczęście - rozpoczyna się swoista zabawa w kotka i myszkę, prawdziwa gra psychologiczna pomiędzy dwojgiem ludzi, którzy teoretycznie są tak różni, że nie powinno być problemu ze wskazaniem, komu należy okazać potępienie... W praktyce jednak sprawy nie są takie proste. Zachowanie bohaterki bywa nielogiczne, ale są to wyłącznie pozory - im lepiej ją poznajemy, tym łatwiej jest nam pojąć stan, w jakim się znajduje. Przez większość czasu postaci są mało wylewne, więc aby zrozumieć ich pobudki, musimy wczuć się w panujące pomiędzy nimi nastroje, subtelnie wyrażane przelotnymi spojrzeniami, delikatną mimiką twarzy oraz zdawkowymi dialogami... Zadanie, przed jakim zostali postawieni odtwórcy dwóch głównych ról - Song Il-guk (Ji-soon) i Yun Ju-hee (Soo-na) - nie było lekkie, ale aktorzy wywiązali się z niego na poziomie niepozostawiającym powodów do narzekań.



  Thriller z motywem psychopaty jest gatunkiem, który może się pochwalić wieloma wybitnymi pozycjami, a obraz Lee jest jedynie kroplą w oceanie i, obiektywnie patrząc, nie ma szans wybić się poza południowokoreański rynek filmowy, jak stało się to w przypadku chociażby Ujrzałem diabła Kim Jee-woona. Tattoo zalicza się do tych skromniejszych dzieł, które ani nie powalają na kolana innowatorskim podejściem do ukazywanego tematu, ani nie szokują brutalnymi scenami, nie znaczy to jednak, że jego treść nie została potraktowana z należytą powagą. Psychologiczny aspekt fabuły jest solidny - nie tylko wciąga, lecz także pozostawia względnie duże pole do rozmyślań - co powinno w zupełności wystarczyć nienastawionemu na żadne większe fajerwerki widzowi.

Ocena: 5,5/10

***

Powyższa recenzja znajduje się również na filmweb.pl (link).
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na portalu.

Komentarze

Najczęściej czytane posty