Ludzka stonoga (The Human Centipede (First Sequence)) (2009)

UWAGA!!! Poniższa recenzja jest przeznaczona wyłącznie dla osób pełnoletnich!

  Dwie Amerykanki - Lindsay i Jenny - są w trakcie wycieczki po Europie. Znajdują się właśnie w Niemczech i pewnej nocy postanawiają udać się na imprezę do klubu, na którą zaprosił je nowo poznany kelner. Kobiety wyruszają w drogę wynajętym samochodem, lecz w obcym kraju mają problemy z podążaniem za otrzymanymi wcześniej wskazówkami drogowymi i szybko się gubią. Do tego los chce, że łapią gumę na wąskiej drodze w lesie, gdzie komórki nie łapią sygnału. Po niemiłym spotkaniu z obleśnym grubasem, który wziął Lindsay i Jenny za aktorki filmów porno, turystki zostawiają samochód, by poszukać w pobliżu jakiegoś domu, skąd mogłyby zadzwonić po mechanika. Po godzinie błądzenia po lesie dostrzegają w końcu światła domostwa, do którego biegną jak najszybciej, ponieważ nagle zaczyna padać siarczysty deszcz. Przemoczone i wyczerpane przyjaciółki dobijają się do drzwi. Na szczęście właściciel jest w domu i wpuszcza je do środka. Wysoki, chudy jegomość od początku sprawia nieprzyjazne wrażenie, które szybko znajduje potwierdzenie w rzeczywistości - dr Heiter odurza Lindsay i Jenny narkotykiem wsypanym do ich wody. Kobiety budzą się przywiązane do łóżek w pokoju przypominającym salę operacyjną. Okazuje się, że świrnięty emerytowany chirurg zamierza przeprowadzić skomplikowaną operację polegającą na zszyciu dwóch Amerykanek oraz jeszcze jednego porwanego japońskiego turysty w jeden organizm - syjamskie trio...

  Ludzka stonoga - osławiony film Toma Sixa, który przez podejmowaną w nim tematykę w 2009-tym wywołał niemałe kontrowersje. Niejeden krytyk poddał pod wątpliwość również zdrowie psychiczne zarówno Sixa, jak i publiki, która łaknie takich obrazów. Six jednak nie dał się złamać, pewny swoich racji oraz prawa do wyjścia naprzeciw fanom bardziej szalonych horrorów, i poprowadził przedstawienie do końca, sam reżyserując i rozprowadzając swoje dzieło na spółkę z siostrą Iloną Six. Chociaż nie można nie przyznać filmowcowi oryginalności pomysłu na swoją Stonogę, to film nie jest ani w 1% tak "chory", jak się o nim mówi. Graficznych scen gore nie ma, a i brutalność jest w większości pozostawiona wyobraźni widza, jej obecność ograniczona jedynie do bardzo delikatnych aluzji. Osobiście trochę się pod tym względem zawiodłam, gdyż po obejrzeniu trailera i zapoznaniu się z głównym wątkiem fabularnym spodziewałam się dużo bardziej rozwiązłej "sielanki", a to co zobaczyłam okazało się być po prostu mało krwawym body horror, którego główną atrakcję stanowi zryty pomysł na zszycie odbytów trzech protagonistów z ich ustami. Koncepcja oczywiście bardzo mi się podoba i uważam, że Ludzka stonoga nie jest złym filmem. Jednocześnie jednak trochę żałuję, że rzeczywista zawartość fabuły nie dorównuje zamieszaniu, jakie powstało wokół produkcji.


  Doktor Josef Heiter, emerytowany niemiecki chirurg specjalizujący się w operacjach separacji bliźniąt syjamskich, najwyraźniej bardzo się nudzi po zakończeniu kariery zawodowej, postanowia więc popracować nad czymś odwrotnym od tego, czym zajmował się przez całe życie. Tym razem Heiter nie chce dzielić, lecz łączyć istoty ludzkie... Jakie to szlachetne i piękne. Po nieudanym eksperymencie z jego trzema Rottweilerami, chirurg decyduje, że czas najwyższy spróbować z ludźmi. Lindsay i Jenny spadają mu jak z nieba, kiedy w deszczową noc pukają do drzwi jego domostwa, zwłaszcza, że w piwnicy już czeka porwany wcześniej przez Haitera kierowca ciężarówki. Niestety, okazuje się, że mężczyzna nie jest kompatybilny z dwiema Amerykankami, świrnięty emeryt jest więc zmuszony zarekwirować kolejną ofiarę - tym razem pada na japońskiego turystę Katsuro, którego tkanki na szczęście pasują do Lindsay i Jenny. Tak więc w końcu dr Heiter może zaprezentować swoim trzem pacjentom to, co ma zamiar im zrobić. Scena, gdzie oprawca przy użyciu slajdów tłumaczy Lindsay, Jenny oraz Katsuro przebieg operacji jest jedną z najbardziej niepokojących w filmie, a szczyt napięcia zostaje osiągnięty, gdy chirurg podaje trójce narkozę, z zamiarem wykonania zabiegu. Ja w tym momencie nie potrafiłam nie postawić się w miejscu nieszczęsnych bohaterów, którzy zasypiają wiedząc, w jakim stanie się obudzą. Każdy, kto boi się szpitali powinien to odczuć ze zdwojoną siłą.

  "100% medically accurate" to hasło reklamowe, jakie Six wybrał, by promować swoje ukochane "dziecię". Po obejrzeniu filmu jednak każdy będzie mógł stwierdzić, że slogan bardziej śmieszy, niż szokuje. Oczywiście, trójka porwanych turystów budzi się z ustami zszytymi z odbytami. Dr Heiter najwyraźniej jest seksistą, ponieważ umieszcza jedyny męski człon stonogi - Katsuro - na przedzie, Japończyk jest więc na tyle w uprzywilejowanej pozycji, że nie ma zmasakrowanej twarzy i nie musi jeść odchodów. Tak, ludzka stonoga dzieli "jeden" układ pokarmowy/wydalniczy... Lecz podniecenie dr Heitera takim rozwiązaniem jest zupełnie nieuzasadnione, gdyż każdy z członów wciąż ma swój własny, osobny układ pokarmowy, a to, że środek i ogon syjamskiego trio połykają kał osoby, do której odbytu mają podłączone usta, wcale tego nie zmienia. Jeśli chodzi o "medyczną dokładność", to Six konsultował się z holenderskim chirurgiem, by operacja przedstawiona w jego obrazie jak najbardziej odpowiadała prawdziwemu przebiegowi zabiegu, gdyby takowy miał zostać wykonany w rzeczywistości. Oczywiście jednak nie da się przeżyć jedząc same odchody, więc taka stonoga mogłaby pożyć kilka lat tylko jeśli byłaby dodatkowo dokarmiana dożylnie specjalnymi suplementami... I wydaje mi się, że niebezpieczeństwo infekcji podczas procesu gojenia byłoby dość duże - lekarze raczej nie zalecają smarowania świeżych ran gównem. Im jestem starsza, tym większe wrażenie w filmach grozy sprawia na mnie realne zagrożenie płynące z działań żywych ludzi, nie duchów, wampirów, zombie, czy postaci a' la Freddy Krueger, a Ludzka stonoga niewątpliwie miała ten potencjał, by zszokować publiczność większym realizmem sytuacyjnym. Taki też był zamiar Sixa, ale średnio mu to wyszło. Wydaje się wręcz, że twórca poszedł w odwrotnym kierunku, próbując rozbawić widza absurdem, co oczywiście jest jak najbardziej w porządku. Ja jednak żałuję, że nie mogłam się wzdrygnąć, obrzydzona bardziej realistycznym przedstawieniem okropnej operacji Heitera.



  Większy realizm mógł zostać osiągnięty poprzez więcej graficznych scen gore przedstawiających przebieg operacji. Ja, jak na wielką fankę krwawego kina przystało, uwielbiam wątki chirurgiczne w filmach grozy, bardzo więc żałuję, że Ludzka stonoga mnie pod tym względem nie zadowoliła. Wyjaśnienie przebiegu operacji, którym Heiter raczy swoich "pacjentów" zaraz przed zabiegiem, dostarcza dużo intensywniejszych emocji niż sama scena jej przeprowadzania, gdzie królują czyste aluzje do tego, co właśnie się odbywa. Mamy Heitera zaznaczającego mazakiem miejsca, które będzie nacinał, wyrywanie Jenny górnych siekaczy oraz nacinanie pośladków, i na tym kończą się krwawe momenty w Ludzkiej stonodze. Bardzo delikatne podejście jak na taką tematykę. Jeśli przed seansem do tego obejrzy się zapowiedzi, to można zawieść się podwójnie, gdyż pomimo niewątpliwie "chorego" głównego wątku, to w filmie nie zobaczymy niczego bardziej hardcorowego od scen zawartych w trailerze. Jest scena połykania kału przez Lindsay, która może zbrzydzić, mimo iż (na szczęście) ani odrobina substancji nie wydostaje się na zewnątrz przez zdegustowane oczy widzów. Najbardziej jednak "poruszyła" mnie sekwencja próby ucieczki stonogi, gdzie podczas meczącego wchodzenia po schodach, pod wpływem nadmiernego nacisku, zszytej trójce niemiłosiernie krwawią umęczone kolana... Ludzka stonoga nie jest całkowicie pozbawiona momentów, jednak jest ich tyle, co kot napłakał, więc fani gore z pewnością poczują się mocno oszukani rozgłosem obrazu Sixa.

  Dr Josef Heiter jest stuprocentowym wariatem, oślepionym swoją absurdalną, "boską" wizją stworzenia nowego, groteskowego organizmu, nad którym mógłby panować. Aktor, który wcielił się w rolę chirurga - Dieter Laser - wykonał kawał dobrej roboty, chociaż trudno stwierdzić, na ile jest dobrym aktorem, a na ile jego charakter jest bliski usposobieniu antagonisty (he, he). Nie można jednak powiedzieć, że Laser nie pracował ciężko, by wczuć się w rolę. Wiele dialogów aktor napisał sam, a podczas filmowania cały czas zachowywał się tak, jak powinien to robić Heiter, by zachować w sobie atmosferę alienacji, która miała charakteryzować odgrywaną przez niego postać. Dr Heiter jest podstarzałym jegomościem, pomimo małej dozy dziwactwa sprawiającym wrażenie bardzo wykształconego i na swój sposób kulturalnego. Jednak nie potrzeba wiele, by doprowadzić go do wybuchu, co na miejscu zdradza jego prawdziwą naturę. Lindsay i Jenny czują, że coś jest nie tak zanim jeszcze zaczynają odczuwać efekt działania narkotyku wsypanego przez doktora do ich szklanek z wodą. Six, tworząc Ludzką stonogę, zainspirował się nazistowskimi eksperymentami medycznymi praktykowanymi podczas II Wojny Światowej, jak np. poczynania Josefa Mengele, po którym filmowy antagonista otrzymał nie tylko imię. Pomijając sam ekspetyment ze stonogą, nawiązań do nazizmu jest na pęczki, i to bardzo bezpośrednich. Katsuro nie raz nazywa swego oprawcę nazistą, i podobno fartuch, w którym paraduje Heiter, jest oryginalnym strojem noszonym przez lekarzy III Rzeszy Niemieckiej, zakupionym przez Lasera osobiście.


  Dwie amerykańskie aktorki - Ashley C. Williams i Ashlynn Yennie - nie miały zbyt wielkiego pola do popisu, gdyż w połowie filmu lądują z twarzami w odbytach, w dużej mierze pozbawione możliwości pochwalenia się swoimi zdolnościami aktorskimi, które w praktyce zostały ograniczone do jęczenia i łypania oczami. Jednak przód stonogi - Katsuro - moim zdaniem jest najciekawszą postacią w filmie. Ten komiczno-tragiczny bohater ściera się z Heiterem wielokrotnie, zawsze wśród obopójnych obelg, i nawet bariera językowa zdaje się nie być dla nich przeszkodą, co jest zadziwiające, gdyż Katsuro mówi tylko i wyłącznie po japońsku i trudno stwierdzić, czy rozumie chociaż słowo z tego, co mówi do niego niemiecki chirurg... Poza słowem "kamikaze", oczywiście. Akihiro Kitamura, który odegrał rolę Katsuro, podobnie do Lasera dużo wprowadził do charakteru swojej postaci improwizując dialogi kiedy tylko się dało, a zwłaszcza we wspomnianych scenach kłótni z Heiterem. Trzeba przyznać, że efekt jest zdumiewający, a niektóre jego teksty powalają. Podczas sceny, gdzie Lindsay zostaje zmuszona po raz pierwszy spożyć to, co Katsuro wydalił, a ten wypowiada to epickie "unko, unko unko" (jap., "kupa, kupa, kupa"), po prostu nie potrafię się nie zaśmiać, chociaż widziałam Ludzką stonogę już kilkakrotnie. Pod koniec filmu dochodzi do ostatecznej konfrontacji pomiędzy Katsuro i dr Heiterem, której wynik może się wydać zbyt nagły... Moim zdaniem jednak zakończenie nie jest złe i jak się nad tym głębiej zastanowić, to szaleństwo chirurga nie mogło się skończyć inaczej.

  Nie ma wątpliwości, że Ludzka stonoga jest pozycją obowiązkową dla każdego fana kina grozy, bez względu na jej wady - żaden szanujący się maniak horrorów nie odmówi sobie przecież przyjemności z wizji filmu o zszywaniu ludzi ze sobą. Obraz Sixa wyrobił sobie opinię ekstremalnie "chorego" i "skrzywionego", jednak rzeczywistość nie jest nawet zbliżona do poziomu bulwersacji, jaka otacza Stonogę. Scen gore, które sama tematyka wraz z trailerem zdają się obiecywać, nie ma, a brutalność sytuacji trzech ofiar doktora Josefa Heitera jest przedstawiona w większości za pomocą aluzji i niedopowiedzeń. Zdaję sobie sprawę, że zamiarem Sixa nie było skomediowanie filmu, ale, jakkolwiek to brzmi, i tak niektóre momenty wyszły dość zabawnie. Realism, który Six chciał osiągnąć, po prostu się rozmył, a fabuła została pozbawiona powagi, niezbędnej do odczuwania przez widza atmosfery grozy, więc nawet hasło reklamowe filmu - "100% medically accurate" - niewiele pomaga. Mimo wszystko, Ludzka stonoga dostarczyła mi sporo radości podczas oglądania, polecam więc każdemu, kto jeszcze nie widział.

Ocena: 7/10


***

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na filmweb.pl.

Komentarze

  1. A ja się strasznie na tym wynudziłam. Moim zdaniem nie wykorzystano potencjału, drzemiącego w pomyśle. Za to dwójka dużo lepsza. Ale co, kto lubi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że nie do końca wykorzystano potencjał i że dwójka lepsza, ale dla mnie film nudny nie jest. :)

      Usuń
  2. Chyba dostanę jakiegoś ataku O_o - mój wcześniejszy komentarz się nie dodał, ale... wracając do twojego bloga. Ludzka stonoga faktycznie nie jest "tak chorym filmem", jak to ludzie określają. Ciekawy pomysł, choć bardzo, że tak to określę "sterylnie". Co innego Ludzka stonoga 2, gdzie jest po prostu - że się tak wyrażę: burdel na kółkach :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, o dwójce też muszę coś napisać, bo ten film to poemat. :P

      Usuń
  3. I po co takie głupoty kręcą ? By się wzięli do jakiej normalnej roboty, pożytecznej, kurza twarz !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gatunek "horror" jako całość raczej nie ma statusu "mądrego", więc nie ma co się "Stonogi" czepiać. Nie ma obowiązku oglądania, jak się tematyka nie podoba. XD

      Usuń
  4. Przecież jaja sobie robię :D . Ale z powyższym nie mogę się zgodzić - żaden gatunek nie ma z góry mianowanego statusu , który by go wynosił na inne, lub umniejszał.
    Dla mnie horrory, to danie główne w filmowym menu, a ci , którzy próbowali mi to dyskredytować , w efekcie tylko ujawniali swoją ignorancję i wychodzili na mniejszych lub większych idiotów.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Przecież jaja sobie robię :D"

    A, to przepraszam. :D Tak już bywa w Internetach, że trudno się połapać. :P

    "[...] żaden gatunek nie ma z góry mianowanego statusu , który by go wynosił na inne, lub umniejszał."

    Zgadzam się, że "horror" jest gatunkiem wartościowym i jeśli by to ode mnie zależało to chętnie postawiłabym go na równi z innymi, ale niestety, gatunek wciąż jest bardzo ważnym faktorem w klasyfikacji różnych dzieł. I nie chodziło mi wyłącznie o "horror" jako gatunek filmowy, ale też literacki. Na jakiejkolwiek uczelni, nieważne na jakim kierunku, jeśli zapiszemy się na kurs zatytułowany np. "literatura angielska", to raczej możemy być pewni, że z "Frankensteinem" Mary Shelley się nie spotkamy, za to z pewnością będzie przerabiany Szekspir. "Frankenstein" jest uważany za wartościową powieść, i jest taki, ale bardziej w swoim gatunku niż w literaturze ogólnie - jeśli kurs na uczelni nazywałby się "literatura grozy", to na 100% będzie mowa o "Frankensteinie".
    Z filmem sprawy mają się trochę inaczej, ponieważ "film" jest zazwyczaj stawiany poniżej literatury. Literaturę częściej zalicza się do "kultury wyższej", a film do "masowej", ponieważ o klasycznej wartości dzieła często decyduje też jego "wiek", a film jest młodszy od słowa pisanego. Tak, tutaj też można się kłócić, ale patrząc realistycznie niestety jest to prawda. Dlatego też w filmie różnice pomiędzy gatunkami są mniejsze niż w literaturze, ale jednak wciąż są. Są gatunki uważane za "bardziej wartościowe" i "mniej wartościowe", i tutaj też jestem po prostu realistką. Im bardziej dzieło jest "fikcyjne", tym mniej poważnie jest odbierane przez kręgi gustujące w "kulturze wyższej". Dlatego też taki film jak np. "Egzorcysta" jest uważany za bardzo wartościowy, ale, identycznie jak w przypadku literatury, w swoim gatunku. Dlatego też np. "Ojciec Chrzestny" jest stawiany trochę wyżej od "Egzorcysty". Dwa różne gatunki, ale to ten pierwszy jest tym "poważniejszym" według ogólnie przyjętych standardów, zresztą tak samo jak dwa dzieła literackie, na których te filmy bazują. "Horror" nie jest sam w niedoli, np. "science-fiction" jest w podobnej sytuacji. To się pomału zmienia, ludzie stają się bardziej otwarci i "fikcyjne" gatunki przyciągają coraz większe zainteresowanie, ale na dzień dzisiejszy nadal istnieje istotna hierarchiczna różnica pomiędzy różnymi gatunkami.

    OdpowiedzUsuń
  6. .. a ,, Bracia Karamazow'' są z kolei stawiani wyżej, niż ,,Ojciec Chrzestny'' itd... :D , co wcale rangi ani wartości tego drugiego nie umniejsza ( swoją drogą ,,Ojciec Chrzestny'' to historia ujęta w sposób bardzo bliski Szekspirowi i greckim tragikom )
    Ten natłok cudzysłowów w Twojej wypowiedzi chcąc nie chcąc znamionuje niepewność.
    ,,Frankenstein'' jest powieścią pod wieloma względami pionierską , ale do literatury wysokiej nie przynależy. Ale już Edgar Allan Poe jak najbardziej, z resztą nie tylko on : Nathaniel Hawthorne, Henry James, Ambrose Bierce....
    Wg Twoich kryteriów ja realistą nie jestem i nie zamierzam być - dla mnie deprecjonowanie wybitnej prozy tylko dla tego, że jest ,,skażona'' gatunkowością wydaje się być sztuczne i szkodliwe - dla tego Lem nie dostał Nobla .
    Według jakich to , ogólnie przyjętych standardów kryminał ma być gatunkiem ,,poważniejszym'' niż horror ?
    Wracając do mojego poprzedniego posta, to wyraziłem się trochę nieprecyzyjnie. Najogólniej chodziło mi o to , że przynależność do gatunku powszechnie uznanego za wartościowszy sam w sobie, nie jest handicapem dla powstałej w jego obrębie miernoty . Kiepska ekranizacja dzieła literatury światowej i nieudany dramat psychologiczny nigdy nie będą więcej warte, niż doskonały, niskobudżetowy horror. Tu nie ma żadnego ,, z definicji'' jakby niektórzy chcieli, tak uważam.
    Tak samo poważny , ogólnoludzki temat sam dla siebie nie przesądza o klasie dzieła. Mamy bez liku niestrawnych crapów o sprawach fundamentalnych i tyleż znakomitych pozycji o dupie Maryny.
    ,,Boska Komedia'' ,, Iliada'' i ,, Biblia'' - fundamenty kultury śródziemnomorskiej . To tak a propos Twojego ,,... Im bardziej dzieło jest "fikcyjne", tym mniej poważnie jest odbierane przez kręgi gustujące w "kulturze wyższej".

    OdpowiedzUsuń
  7. "Ten natłok cudzysłowów w Twojej wypowiedzi chcąc nie chcąc znamionuje niepewność."

    Wstawiłam cudzysłowy by zaznaczyć słowa, które są często używane w tym kontekście, ale których wydźwięk moim zdaniem jest nieodpowiedni... Bo ja nie przedstawiam swojej opinii, tylko piszę jak jest. Co do tego, że horrory często są dyskredytowane tylko dlatego, że "są gupie", to musisz przyznać rację, co poniekąd już zrobiłeś.

    "Według jakich to , ogólnie przyjętych standardów kryminał ma być gatunkiem ,,poważniejszym'' niż horror ?"

    Ok, przyznaję, może kryminał to nie jest najlepszy przykład. ;) Jednak moim zdaniem i tak często jest stawiany ponad "horror", który jest gatunkiem, gdzie tradycyjnie dzieją się rzeczy nieprawdopodobne. Kojarzy się on więc z lekką, łatwą i przyjemną literaturą masową ogólnie i literaturą skierowaną do osób młodych szczególnie, co z góry trochę go dyskredytuje. Tutaj też podkreślam, że piszę jak jest, a nie wyrażam swoje przekonania.

    "Najogólniej chodziło mi o to , że przynależność do gatunku powszechnie uznanego za wartościowszy sam w sobie, nie jest handicapem dla powstałej w jego obrębie miernoty ."

    Nigdzie nie napisałam, że jest inaczej. ;) Miernota jest miernotą, nieważne do jakiego gatunku przynależy. Wybitny horror wygra z miernym filmem historycznym. Jednak pewnie nie wygra z wybitnym filmem historycznym. O taką walkę między gatunkami mi chodzi.

    "Kiepska ekranizacja dzieła literatury światowej i nieudany dramat psychologiczny nigdy nie będą więcej warte, niż doskonały, niskobudżetowy horror."

    Znowu, nigdzie nie napisałam, że jest inaczej. Jednak czy doskonały niskobudżetowy horror będzie ogólnie uznany za bardziej wartościowy niż doskonała ekranizacja dzieła literatury światowej? Raczej nie...

    ",,Boska Komedia'' ,, Iliada'' i ,, Biblia'' - fundamenty kultury śródziemnomorskiej ."

    Co do "Biblii" to bym polemizowała, czy jest uznawana za dzieło "kultury wyższej", bo chociaż stoi u podstaw całej naszej kultury literackiej i nie tylko, to raczej nikt jej nie czyta by pozachwycać się kunsztem stylistycznym. ;)
    Zarówno "Biblia" jak "Boska Komedia" są uznawane za "wybitne", jednak wiadomo, że tematyka religiina to zupełnie inna bajka... Jeśli wchodzi w grę chrześcijaństwo, to z oczywistych powodów raczej nie zalicza się jego motywów do czystej, rozrywkowej "fikcji". Dlatego też horrory o egzorcyzmach czy opętaniach zawsze wywołają trochę bulwersacji w kręgach religijnych - połączenie religji i rozrywki nie zawsze się podoba.
    W przypadku "Iliady" jest też przecież faktor naukowy - "Iliada" traktowana jest w dużym stopniu jako źródło wiedzy o historii.
    No i jest jeszcze "wiek" wszystkich trzech dzieł, o którym wspomniałam w poprzednim komentarzu. Nie mówię, że za kilkaset lat (albo nawet trochę mniej ;P) np. "Martwe Zło" nie będzie uznane za trącącą Bogiem, niesamowicie kunsztowną, absolutną klasykę kina światowego, jednak na dzień dzisiejszy tak nie jest. :P

    OdpowiedzUsuń
  8. ,,....Co do tego, że horrory często są dyskredytowane tylko dlatego, że "są gupie", to musisz przyznać rację, co poniekąd już zrobiłeś....''

    Nic nie zrobiłem :D To był z mojej strony żart, do czego się przyznałem, więc sprawa jasna, a zatem nie wykorzystuj tego, jako argument, bo to bez sensu.

    ,,... ja nie przedstawiam swojej opinii, tylko piszę jak jest...''

    No i co z tego ? Mnie to na prawdę wali ,,jak jest'' . Nie mam zamiaru w żaden sposób odnosić się do stanu rzeczy, za który odpowiadają idiosynkrazje, zła wola , niewiedza , ignorancja i w wielu przypadkach snobizm, jakiejś amorficznej grupy decydenckiej. Uważam, że z tym trzeba walczyć i próbować to zmienić, choćby w niewielkiej skali., na jaka pozwalają możliwości.



    Napisałaś: ,,.... Gatunek "horror" jako całość raczej nie ma statusu "mądrego"....''

    A co ma ,,status mądrego'' ? I co to właściwie znaczy ? Tą generalizacją dałaś mi powód do napisania tego wszystkiego, co próbujesz odpierać , zaczynając od słów : ,, nigdzie nie napisałam, ze jest inaczej''. Twoje ,,inaczej'' zawiera się w powyższym zdaniu , które nie zakłada żadnego wartościowania występujących w obrębie gatunku pozycji, tylko automatycznie ładuje wszystko do jednego wora z napisem ,gówno'. Tylko mi z łaski swojej nie pisz : ,, to nie moja opinia , tylko tak jest'' , bo skrywanie własnej opinii za najbardziej obskuranckim i prostackim z możliwych potraktowaniem horroru, pozwala sądzić, że się na taki stan godzisz.
    ,,...Jednak czy doskonały niskobudżetowy horror będzie ogólnie uznany za bardziej wartościowy niż doskonała ekranizacja dzieła literatury światowej? Raczej nie... ...''

    A dla czego nie ? ,, Psychoza'' ,, Repulsion'' czy ,, Night of the Living Dead'' są uznanymi , wybitnymi dziełami kinematografii , ich pozycja nie ustępuje tej, którą zajmują np. ,, Na Wschód od Edenu'' czy ,, Cichy Don'' ( ten ostatni to nie jest film mafijny :D )
    ,, Texan Chainsaw Massacre'' został zakupiony przez nowojorskie Museum of Modern Art i funkcjonuje tam w ramach ekspozycji stałej, jako przykład dzieła o historycznym znaczeniu dla kultury amerykańskiej.

    ,,...Co do "Biblii" to bym polemizowała, czy jest uznawana za dzieło "kultury wyższej"...''

    Może lepiej nie polemizuj.

    ,,...W przypadku "Iliady" jest też przecież faktor naukowy - "Iliada" traktowana jest w dużym stopniu jako źródło wiedzy o historii....''
    Wybacz, ale porównywalnej bzdury dawno nie widziałem. Ty to wogóle czytałaś, choćby fragmentami ?

    ,,... Jeśli wchodzi w grę chrześcijaństwo, to z oczywistych powodów raczej nie zalicza się jego motywów do czystej, rozrywkowej "fikcji"...''

    Jak to nie ? Cała masa tego typu filmów i seriali od początków kina począwszy, to kicz w czystej postaci , gdzie ta tematyka traktowana jest w sposób czysto eksploatacyjny.

    Z tą tak często przez Ciebie przywoływaną ,kategorią wiekową' dzieła to tez bywało rożnie . Biblia nie potrzebowała stuleci, żeby żeby zyskać uznanie i rangę kanonicznej, świętej księgi. Dzieł literackich, które momentalnie zyskały przedrostek -arcy było mnóstwo w historii, wliczając te awangardowe , jak powieści Joyce'a czy Prousta.
    ,, Martwe Zło'' nie potrzebuje kilkuset lat, żeby mieć taki odbiór , o jakim piszesz. To się już dzieje, z innymi filmami kultowymi podobnie - jest kult , to są wyznawcy . I są oni na kształt niewielkiej sekty, w kontrze dla oficjalnie przyjętej doktryny. . Tylko, że oni tam pozostaną , bo taka elitarność filmowego getta w opozycji do mainstreamu to jest żywotny układ dla die hard fanów takiego kina. Umasowienie ,, Evil Dead'' byłoby jego zabójstwem. I mainstream próbuje to robić rimejkami ( umasawiać, nie zabijać )

    Pozdrawiam












    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nic nie zrobiłem :D To był z mojej strony żart, do czego się przyznałem, więc sprawa jasna, a zatem nie wykorzystuj tego, jako argument, bo to bez sensu. "

      Nie chodziło mi o Twój pierwszy komentarz, a część trzeciego ("[...] dla mnie deprecjonowanie wybitnej prozy tylko dla tego, że jest ,,skażona'' gatunkowością wydaje się być sztuczne i szkodliwe [...]").
      "[...] żaden gatunek nie ma z góry mianowanego statusu , który by go wynosił na inne, lub umniejszał." --> z tego zdania na początku zrozumiałam, że przeczysz istnieniu zjawiska dyskryminacji pewnych gatunków. Nie zrozumieliśmy się od razu i tyle.

      "Twoje ,,inaczej'' zawiera się w powyższym zdaniu , które nie zakłada żadnego wartościowania występujących w obrębie gatunku pozycji, tylko automatycznie ładuje wszystko do jednego wora z napisem ,gówno'."

      ,.... Gatunek "horror" jako całość raczej nie ma statusu "mądrego"....'' = nie można zaprzeczyć, że takie gatunki jak "horror" czy "science-fiction" (literackie i filmowe), chociaż zalicza się do nich wiele bardzo wartościowych pozycji, często są umniejszane poprzez porównywanie z innymi gatunkami. I tyle. Gdybym uważała, że cały gatunek "horror" to "gówno" to nie traciłabym czasu na pisanie bloga, tym bardziej na ogładanie takich filmów. Użyłam generalizacji, ponieważ chciałam krótko odpisać na Twój komentarz, nie pisać szczegółowe wypracowanie.

      "A dla czego nie ?"

      Znowóż, nie chodzi mi o analizowanie wszystkich dzieł gatunku "horror" jeden po drugim i porównywanie do wybitnych filmów innych gatunków, a o ogólną tendencję, która chociaż się zmienia na lepsze, to nadal panuje.

      "Wybacz, ale porównywalnej bzdury dawno nie widziałem. Ty to wogóle czytałaś, choćby fragmentami ?"

      Owszem, czytałam. I jeśli sądzisz, że "Iliada" nie jest źródłem wiedzy historycznej to... Nie wiem. Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że pomyślałeś, że chodziło mi o samą jej fabułę.

      "To się już dzieje, z innymi filmami kultowymi podobnie"

      Owszem, dzieje się, ale jeszcze do celu jeszcze trochę.

      Również pozdrawiam~~

      Usuń
  9. 21 year old Environmental Tech Hamilton Foote, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like Galician Caress (Of Clay) and Digital arts. Took a trip to Historic City of Meknes and drives a Duesenberg SJ Speedster "Mormon Meteor". artykul

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane posty