Pragnienie (박쥐; Bakjwi; Thirst) (2009)

  Południowokoreański reżyser i scenarzysta Park Chan-wook zyskał międzynarodowe uznanie dzięki swojej trylogii zemsty, a zwłaszcza jej drugiej odsłonie - sławetnym Oldboyu, który w 2013 (ku zdziwieniu... Nikogo) doczekał się amerykańskiego remake'u, niestety nieumywającego się do pierwowzoru pod żadnym względem. Park od samego początku kariery oscylował między wieloma gatunkami, z horrorem włącznie, jednak mimo iż parę razy było naprawdę blisko, filmowiec nigdy nie stworzył dzieła, które dałoby się łatwo zaszufladkować - i dobrze! Pragnienie (albo - w koreańskiej wersji - "Nietoperz") również jest swoistą hybrydą, płynnie przeplatającą i zarazem nierozdzielnie łączącą w sobie elementy thrillera, dramatu, obrazu psychologicznego oraz filmu grozy. Ten oprawiony w typową dla reżysera estetykę miszmasz przedstawia nam burzliwą historię miłosną, która z wierzchu może nie jest zbyt oryginalna, ale potrafi z impetem przekazać szeroką gamę emocji, nie zawsze łatwych do określenia.

  Katolicki ksiądz - Sang-hyeon - wyrusza do Afryki, aby poddać się samobójczemu eksperymentowi medycznemu.  Mężczyzna zaraża się nieuleczalnym wirusem i umiera, lecz po kilku sekundach wraca do życia, a choroba znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Po powrocie do Korei odkrywa, że stał się wampirem, jednak sprawy naprawdę się komplikują dopiero wtedy, gdy rozpoczyna romans z Tae-joo - żoną przyjaciela z dzieciństwa.


  Rękę Parka w Pragnieniu czuć już od samego początku. Zostaje nam przedstawiony główny bohater, jego praca w szpitalu, przyjmowanie spowiedników oraz wyjazd do odległej Afryki... Nie brakuje nagłych cięć i bezpośrednich przeskoków w czasie czy miejscu akcji, mających wyeliminować z obrazu wszelkie niepotrzebne przejścia i nic niewnoszące dłużyzny. Tutaj najważniejszą rolę odgrywa człowiek, więc zbędne są sceny będące zwykłymi, pustymi łącznikami pomiędzy jedną emocją a drugą. Związków przyczynowo-skutkowych między poszczególnymi wydarzeniami, nawet tymi błahymi, często musimy domyślać się sami, a wskazówki dotyczące kierunku, w jakim zmierza fabuła, są bardzo subtelne, często wręcz nieistniejące, co może nużyć widza przyzwyczajonego do hollywoodzkich produkcji, których znakami rozpoznawczymi między innymi są wartka akcja i wykładanie kawy na ławę na każdym kroku. Wątek wampiryczny w dziele Parka, chociaż zajmuje w nim ważne miejsce, jest jedynie pośrednikiem w przekazywaniu treści dużo bardziej delikatnych niż zwykła opowieść o krwiopijczych drapieżnikach.

  Pragnienie tworzą jego bohaterowie z krwi i kości, noszący swoje emocje na wierzchu pomimo nieegzaltowanej gry odtwórców. Na odczucia widza wpływa wszystko - od konkretnych ujęć, poprzez pracę kamery, kończąc na kolorystyce zdjęć - i wszystko składa się na komunikat stanu umysłowego, w jakim znajdują się postaci. Zarówno Song Kang-ho jako Sang-hyeon, jak i Kim Ok-bin w roli Tae-joo spisali się bez zarzutu, zapewne w wyniku połączenia ich niemałych zdolności aktorskich z mistrzowskim przewodnictwem reżysera. Tutaj Park ograniczył do minimum odrealnioną, przerysowaną mimikę z Pani Zemsty, do bólu dosłownie oddającą zmagania wewntrzne protagonistów/antagonistów, zmniejszając nasycenie groteski, co jednak nie jest wielką stratą biorąc pod uwagę niesamowity zarys psychologiczny dwóch głównych bohaterów. Sang-hyeon wydaje się być księdzem z powołaniem, zawsze chętnym do niesienia pomocy, czego najlepszym dowodem jest jego poddanie się niebezpiecznemu eksperymentowi medycznemu, ale nie da się nie zauważyć, że mężczyzna nie jest zadowolony ze swojego życia... Tae-joo z kolei jest sfrustrowaną młodą kobietą, w dzieciństwie porzuconą przez rodziców, a potem wydaną na mąż za syna rodziny, u której się wychowała - ona też nie jest uosobieniem szczęścia i spełnienia. Oboje są ludźmi wypalonymi, lecz romans i wampiryzm Sang-hyeona w końcu otwierają przed nimi nową drogę, a że nieznane kusi, para ochoczo na nią wkracza.



  W Pragnieniu ujmujący jest wszechobecny naturalizm - nic tutaj nie jest czarne albo białe, włączając w to charakter bohaterów, a widzowie swoją ocenę mogą bazować na indywidualnej interpretacji siatki niedopowiedzeń. Dopiero w zakończeniu zostaje nam dorzucona dość jednoznaczna (i przewidywalna) pointa - po Parku można było spodziewać się czegoś o mocniejszej sile uderzenia, ale ostatnia część układanki mimo wszystko bardzo dobrze zazębia się z resztą. Zanim jednak dotrzemy do kokluzji, czeka nas dwugodzinna podróż przez ocean specyficznej dla koreańskiego reżysera estetyki. Za zdjęcia odpowiedzialny jest Chung Chung-hoon, który współpracował z Parkiem kilkakrotnie (włączając w to Oldboya, Panią Zemstę oraz Stokera) i niewątpliwie dzieli z nim sukces. W subtelnie wystylizowanym na obraz fantasy Pragnieniu nic nie dzieje się przypadkiem - nasycenie barw w poszczególnych scenach, każde ujęcie, zbliżenie... Wszystko ma pomóc odbiorcy wczuć się w atmosferę, wykreować odpowiedni nastrój i wizualnie odtworzyć emocje postaci, może nie aż taką pompą jak w Pani Zemście, lecz wciąż niezwykle efektownie i przemawiająco.

  Jeśli porównać Pragnienie z pozostałą twórczością reżysera, trzeba przyznać - Park potrafi lepiej. Ma on na swoim koncie dzieła bardziej wyraziste, dynamiczne i bezpośrednie, na tle których historia o wampirzej miłości może wydawać się mniej atrakcyjna. Jednak niepozorna fabuła, niespieszna narracja, przepiękne zdjęcia i mistrzowskie aktorstwo składają się na obraz, który mimo stosunkowej skromności potrafi omotać widza siecią ludzkich uczuć, intryg, nie zawsze słodkich słówek (zarówno tych niewypowiedzianych, jak i tych zbyt pochopnych) oraz myśli, które prędzej czy później pojawiają się w głowie każdego z nas.

Ocena: 7,5/10

***

Powyższa recenzja znajduje się również na filmweb.pl (link).
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na portalu.

Komentarze

Najczęściej czytane posty