Mecz zombie (Goal of the Dead) (2014)

UWAGA! Poniższa recenzja może zawierać spoilery!

  Sam Lorit należy do paryskiego klubu piłkarskiego Olympique de Paris  i wraz z nim udaje się do swojego rodzinnego miasteczka Caplongue, by tam rozegrać mecz pucharowy z miejscową drużyną. Mieszkańcy Caplongue jednak mają żal do Sama za to, że zawodnik przed laty "zdradził" swoje pochodzenie zgadzając się na przeniesienie do Olympique. Uraza tkwi tak głęboko w miejscowym lekarzu - doktorze Belvaux - że decyduje się on wstrzyknąć swojemu synowi Jeannot'owi, najlepszemu zawodnikowi klubu miasteczka, sterydy podejrzanego pochodzenia, aby ten mógł dać porządną nauczkę Samowi podczas meczu. Niestety, preparat działa nie do końca tak, jak mężczyzna się tego spodziewał i Jeannot zmienia się w rasową, wściekłą maszynę do zabijania. Kiedy zdziczały piłkarz dociera na stadion, zaczyna wymiotować obrzydliwą, białą cieczą, zarażając straszliwą chorobą zarówno innych zawodników, jak i kibiców. Niedługo potem praktycznie całe miasteczko zostaje zamienione w rozbestwione zombie, oprócz kilku szczęściarzy, którzy nie znajdowali się na stadionie w momencie, gdy rozpoczęła się jatka. Teraz grupka ocalałych musi zmierzyć się z morderczymi zombie-kibolami...

  Podgatunek horrorów zombie pewnie już wszystkim lekko się przejadł przez niezliczoną ilość filmów tego typu, które zalały świat przez ostatnie lata. Scenarzystom coraz trudniej jest być oryginalnymi, dlatego też większość obrazów zombie nie jest specjalnie warta uwagi, w końcu nikt nie lubi oglądać tego samego po raz enty, jednak w przypadku niektórych pozycji nie da się nie odczuć podziwu dla fantazji oraz eksploatacyjnych talentów twórców i Goal of the Dead jest tego przykładem - pomysł odniesienia europejskiej kultury piłkarskiej do motywu zarazy zombie jest strzałem w dziesiątkę. Po obejrzeniu tej czarnej komedii każdy będzie musiał przyznać, że żywe trupy z filmu niewiele się różnią od prawdziwych uczestników zamieszek meczowych, których wszyscy nieraz zapewne podziwialiśmy w telewizji, oczywiście jeśli nie mieliśmy "szczęścia" doświadczyć tego na żywo.


  Historia rozpoczyna się, kiedy drużyna Olympique de Paris już siedzi w autokarze, w drodze do Caplongue, gdzie czeka ją mecz z miejscowym klubem amatorskim. Samuel Lorit wiąże duże nadzieje z powrotem do rodzinnych stron, gdyż wkrótce zamierza zakończyć profesjonalną karierę i przeprowadzić się do Caplongue na stałe. Mężczyzna nie przypuszcza jednak, że mieszkańcy miasteczka wciąż mają do niego żal o to, że przed laty przystał na przeniesienie do znienawidzonej drużyny z Paryża, co w ich mniemaniu oznacza złamanie niepisanej zasady piłkarskiej wierności korzeniom. Grupa zagorzałych kibiców z Caplongue tylko czeka na przybycie Sama, po to by mu naubliżać ułożoną przez nich osobiście "twórczą" piosenką, mającą obrażać paryski klub futbolowy w szczególności i ogólnie wszystkich Paryżan. Uczucia miejscowej ludności co do Lorit'a przekraczają zwykłą niechęć, a w przypadku niektórych osiągają największy poziom nienawiści. Doktor Belvaux odczuwa niepohamowaną chęć zemsty, która zaślepia starszego człowieka do tego stopnia, że posuwa się nawet do wstrzyknięcia własnemu synowi - Jeannotowi - dużej dawki silnych sterydów, by ten miał siłę dać Samowi mocnego kopa w dupę podczas wieczornego meczu. Lekarz nie wie jednak, że kurier przez przypadek zamienił paczki i zamiast zamówionej przez niego substancji dostarczył mu zabójczego wirusa...

  Pochodzenie zarazy jest nieznane, nie wiadomo też, do kogo miała ona być dostarczona, ale jedno jest pewne - koniec Caplongue jest bliski. Zaraz po zastrzyku Jeannot zaczyna się rzucać z bólu i siarczyście kląć, a skóra na jego twarzy pęka, straszliwie go oszpecając. Mężczyzna do tego nabiera determinacji, by zabić Sama, chociaż przed przemianą był skłonny odpuścić mu "winę" sprzed lat, w przeciwieństwie do doktora Belvaux. Jeannot rusza więc, tocząc pianę z ust, na stadion, a po drodze brutalnie morduje parę przypadkowych ofiar. Po dotarciu na mecz martwy piłkarz zaczyna wymiotować na kogo tylko popadnie, rozprzestrzeniając śmiertelną zarazę w mgnieniu oka - wkrótce już wszyscy obecni na stadionie są żywymi trupami, które ze swojego ludzkiego bytu wyniosły tylko wierność ukochanej drużynie futbolowej. Piłkarska fiksacja oraz ekstremalnie kibolskie tendencje uwarunkowują większość zachowań zombiaków w Goal of the Dead, a kiedy garstka ocalałych to odkrywa, broni się przed agresywną zgrają dając im to, czego chce, czyli odrobinę piłki nożnej. Wszystkie sceny przemiany oraz ataków zombie idą zdecydowanie na plus dla filmu, gdyż charakteryzacja antagonistów, tak samo jak gra aktorska odtwórców, stoją na bardzo wysokim poziomie. Podczas seansu z przyjemnością mogłam stwierdzić, że twórcy nie oparli się całkowicie na kuszącej technice CGI i, chociaż użyto jej tu i ówdzie, wygląd zombie jest w dużej mierze wynikiem ciężkich starań charakteryzatorów. Wynik ich pracy niewątpliwie sprawia, że Goal of the Dead chce się oglądać.



  Film jest zrealizowany bardzo profesjonalnie również pod innymi względami. Praca kamery jest dynamiczna podczas scen akcji i statyczna w spokojniejszych scenach. Nie brak jest szybkich zbliżeń, mających zwiększyć atmosferę napięcia, a muzyka podkreśla klimat zagrożenia, który czuć w powietrzu jeszcze na długo zanim rozpoczyna się zagłada Caplongue. Stylistycznie obraz jest dopieszczony jak należy, oczywiście w konwencji "poważnego" filmu zombie, co przyjemnie kontrastuje z elementami humorystycznymi. Jednak humor w Goal of the Dead bazuje głównie na komicznych sytuacjach, podczas gdy dialogi nie przedstawiają sobą niczego ciekawego - poza paroma wyjątkami są wręcz kiepskie i całkowicie siadają jeśli chodzi o rozśmieszanie widza. Według oryginalnego zamysłu twórców film miał być podzielony na dwie części i to właśnie w takiej formie zaczął być wyświetlany we Francji, lecz poza krajem wyszedł jako jedna, przydługa całość. Pomysł, by rozciągnąć do granic możliwości obraz o tak prostej fabule jest zupełnie nietrafiony, tak samo jak cała idea o dwuczęściowym dziele, zwłaszcza że w pierwszej części, która (o zgrozo) trwa godzinę, nie dzieje się nic poza przemianą Jeannota. Druga godzina seansu rozpoczyna się od przejęcia miasteczka Caplongue przez zombie-kiboli i tutaj jest już więcej akcji, jednak ciekawsze sceny wciąż są zbyt luźno rozstawione, żeby film dało się oglądać z zapartym tchem. Wielka szkoda, że twórcy wykazali się brakiem wyczucia w tak prostej kwestii, bo przez to niektóre naprawdę dobre wątki (np. napaloną zombiarę, brutalnie próbującą poderwać swojego ukochanego piłkarza) dużo trudniej jest należycie docenić.

  Goal of the Dead jest filmem, który warto zobaczyć, ale tylko jeśli poczujemy się wyjątkowo zainteresowani jego tematyką. Zawarty w nim humor nie jest wysokich lotów, a liczne dłużyzny sprawiają, że momentami trudno się powstrzymać od ziewania. Jednak ja osobiście cieszę się, że zdecydowałam się na seans, gdyż spodobało mi się to, jak obraz za pomocą motywu wirusa zombie w lekki i dość zabawny sposób komentuje naszą europejską kulturę futbolową, porównując zagorzałych kiboli do bezmózgich, złaknionych niepotrzebnej przemocy żywych trupów. Największą wadą filmu jest jego długość - to, co przedstawia widzom w niemalże dwie godziny, mogło zostać skondensowane do formy krótszej przynajmniej o trzydzieści minut, jeśli nie więcej. Jeśli nie przepada się za nurtem zombie, można spokojnie darować sobie tę pozycję, gdyż z pewnością nie ma ona w sobie aż tyle uroku, by przyciągać szerokie rzesze wielbicieli.

Ocena: 6/10


***

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na filmweb.pl

Komentarze

  1. Dobry plakat i rzeczywiście fajna charakteryzacja na zombie. Jednak temat... :) Na plus że został dodany tag AGRESJA :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie życiowy temat pewnie bym nigdy po ten film nie sięgnęła, bo nie chciałoby mi się oglądać kolejnego filmu o zwykłych "zombiakach" :)

      Usuń
  2. Słyszałam o nim, ale nie widziałam. Przekładałam seans, ale twoja opinia mnie zachęciła do tego filmu. Chętnie zobaczę zombiaków w czymś innym, a nie tylko zwykłym filmie o apokalipsie itp. Podrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Temat bardzo ciekawy, ale czegoś w realizacji zabrakło. Nie porywa, ale można obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane posty