Ukamienowanie Sorayi M. (The Stoning of Soraya M.) (2008)
Lata 80. Francuski dziennikarz znajduje się właśnie w kraju swojego pochodzenia - Iranie - i gdy przejeżdza przez niewielką wioskę, pech chce, że psuje mu się samochód, a naprawa ma potrwać kilka godzin. Mężczyzna pewnie spędziłby ten czas na relaksie w miejscowej kawiarni, gdyby nie pewna kobieta, która zaczepia go i prosi, aby wysłuchał historii o skazaniu na śmierć niejakiej Sorayi... Dziennikarz, Freidoune Sahebjam, na podstawie usłyszanej relacji napisał później książkę - La Femme Lapidée - w 2008 przeniesionej na ekran przez reżysera Cyrusa Nowrasteha jako Ukamienowanie Sorayi M..
Prawdziwość fabuły zarówno powieści (zakazanej w Iranie), jak i opartego na niej filmu, wielokrotnie była podawana w wątpliwość, jednak przyjmowanie jakiejkolwiek postawy w tej sprawie nie jest celem niniejszej recenzji. Z pewnością należy wziąć pod uwagę, że omawiany tutaj obraz jest produkcji amerykańskiej, zatem pewna doza stronniczości, lekko zalatującej antyislamską propagandą, nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem. Ukamienowanie Sorayi M. w bezpruderyny sposób przedstawia nam los tytułowej bohaterki, która pada ofiarą pomówień dotyczących jej rzekomej zdrady małżeńskiej. Mimo iż trudno jest określić, w jakim stopniu ukazane w dziele Nowrasteha wydarzenia odzwierciedlają fakty, motywowi przewodniemu nie da się zarzucić przekłamania. Ukamienowanie było w Iranie legalną formą wymierzania kary śmierci aż do 2002, kiedy to zostało oficjalnie zakazane przez tamtejsze wymiary sprawiedliwości, ale brutalne praktyki nie zostały całkowicie wyplenione - islamski kodeks karny Iranu nie jest wolny od odniesień do ukamienowania i wciąż zostają zanotowywane przypadki tej metody egzekucji.
Prawdziwość fabuły zarówno powieści (zakazanej w Iranie), jak i opartego na niej filmu, wielokrotnie była podawana w wątpliwość, jednak przyjmowanie jakiejkolwiek postawy w tej sprawie nie jest celem niniejszej recenzji. Z pewnością należy wziąć pod uwagę, że omawiany tutaj obraz jest produkcji amerykańskiej, zatem pewna doza stronniczości, lekko zalatującej antyislamską propagandą, nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem. Ukamienowanie Sorayi M. w bezpruderyny sposób przedstawia nam los tytułowej bohaterki, która pada ofiarą pomówień dotyczących jej rzekomej zdrady małżeńskiej. Mimo iż trudno jest określić, w jakim stopniu ukazane w dziele Nowrasteha wydarzenia odzwierciedlają fakty, motywowi przewodniemu nie da się zarzucić przekłamania. Ukamienowanie było w Iranie legalną formą wymierzania kary śmierci aż do 2002, kiedy to zostało oficjalnie zakazane przez tamtejsze wymiary sprawiedliwości, ale brutalne praktyki nie zostały całkowicie wyplenione - islamski kodeks karny Iranu nie jest wolny od odniesień do ukamienowania i wciąż zostają zanotowywane przypadki tej metody egzekucji.
Ukamienowanie Sorayi M. zalicza się do tych obrazów, które niedociągnięcia realizacyjne nadrabiają treścią. Problematyka poruszana w filmie jest nie tylko bardzo kontrowersyjna, lecz także dogłębnie poruszająca, a reżyser doskonale wiedział, jak ją zaprezentować, żeby wycisnąć nasze łzy. Konieczna była dość oczywista dramatyzacja, mająca na celu jeszcze skuteczniejsze odwołanie się do zwykłej, ludzkiej empatii publiczności. Nawet najbardziej zatwardziały widz podczas seansu poczuje rozdzierający serce żal... Bo czymże zawiniła Soraya (Mozhan Marnò)? Właściwie tylko tym, że była już żoną Aliego (Navid Negahban), kiedy ten upatrzył sobie pewną powabną czternastolatkę. Mężczyznę nie stać na utrzymanie dwóch prawowitych małżonek, trzeba więc jakoś pozbyć się tej, która już mu zbrzydła - perfidia, z jaką pozbawiony jakichkolwiek szlachetnych uczuć mąż knuje intrygę, aby nieszczęsna kobieta została skazana na śmierć, przechodzi wszelkie pojęcie. Jak to często bywa w filmach poruszających tematykę praw człowieka, i w tym przypadku postaci da się z łatwością podzielić na dobre i złe, dzięki czemu już i tak prosty przekaz scenariusza staje się jeszcze bardziej jednoznaczny.
To, jak skończy się ta historia o ludzkiej podłości, wiadomo od początku - spoiler zawarty jest przecież w tytule - lecz mimo tego trudno jest się przygotować na wstrząsające widowisko, jakiego przychodzi nam doświadczyć. Sekwencję kamienowania rozwleczono do około dwudziestu intensywnych minut, w trakcie których główna bohaterka zamienia się w krwawą miazgę pod wpływem uderzających w nią kamieni. Egzekucja, a zwłaszcza jej początek, została ukazana bardzo szczegółowo, kładąc nacisk na jak najdokładniejsze przekazanie widzowi bólu i cierpienia "niewiernej żony" oraz bezwzględności jej katów (wrażliwszym odbiorcom należy się ostrzeżenie - nie jest to scena, przez którą da się przebrnąć całkowicie obojętnie). Zamiarem reżysera było szokowanie bezkompromisowym realizmem, co udało mu się aż za dobrze. Nie uświadczymy tutaj przerysowanej przemocy czy nienaturalnie soczystej makabry... Wszystko - od prowadzenia Sorayi na śmierć, przez wykonanie wyroku, aż do zakrycia szczątek kobiety kocem - prezentuje się na tyle prawdziwie, byśmy mogli stwierdzić: więc to tak wygląda kamienowanie człowieka...
To, jak skończy się ta historia o ludzkiej podłości, wiadomo od początku - spoiler zawarty jest przecież w tytule - lecz mimo tego trudno jest się przygotować na wstrząsające widowisko, jakiego przychodzi nam doświadczyć. Sekwencję kamienowania rozwleczono do około dwudziestu intensywnych minut, w trakcie których główna bohaterka zamienia się w krwawą miazgę pod wpływem uderzających w nią kamieni. Egzekucja, a zwłaszcza jej początek, została ukazana bardzo szczegółowo, kładąc nacisk na jak najdokładniejsze przekazanie widzowi bólu i cierpienia "niewiernej żony" oraz bezwzględności jej katów (wrażliwszym odbiorcom należy się ostrzeżenie - nie jest to scena, przez którą da się przebrnąć całkowicie obojętnie). Zamiarem reżysera było szokowanie bezkompromisowym realizmem, co udało mu się aż za dobrze. Nie uświadczymy tutaj przerysowanej przemocy czy nienaturalnie soczystej makabry... Wszystko - od prowadzenia Sorayi na śmierć, przez wykonanie wyroku, aż do zakrycia szczątek kobiety kocem - prezentuje się na tyle prawdziwie, byśmy mogli stwierdzić: więc to tak wygląda kamienowanie człowieka...
Ukamienowanie Sorayi M. nie jest technicznie dopieszczone pod każdym względem. Estetyzacja zdjęć nie jest zbyt daleko posunięta, gra aktorska jest trochę sztywna, a wypowiadane przez odtwórców kwestie często mogą sprawiać wrażenie teatralnych. Nie na perfekcji jednak opiera się to dzieło, a na zwykłej narracji, podrasowanej jedynie dość wyraźną dramatyzacją, niezbędną, jeśli wziąć pod uwagę, że film składa się w większości z dialogów. Całość, wraz z dosłowną sceną kamienowania, jest dosadnym przykładem łamania praw człowieka, mającym wywoływać szczere oburzenie publiczności, a że zapewne w większości przypadków robi to z powodzeniem, można z czystym sumieniem przyjąć, że Nowrasteh należycie wywiązał się ze swojego reżyserskiego zadania.
Ocena: 7/10
***
Powyższa recenzja znajduje się również na filmweb.pl (link).
Zapraszam do śledzenie mojego profilu na portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz