Spokojna rodzinka (조용한 가족; Joyonghan Gajok) (1998)

  Rodzinka mieszczuchów przeprowadza się w góry i otwiera tam pensjonat, jednak przez długi czas nie zatrzymuje się u nich żaden gość. Wszyscy są wniebowzięci, kiedy dziwnie zachowujący się mężczyzna wynajmuje pokój, ale radość nie trwa długo - jegomość w nocy popełnia samobójstwo. Rankiem ojciec rodziny odkrywa kłopotliwy fakt i, ze strachu przed przymusem zamknięcia interesu, wraz z bratem i synem postanawia zakopać zwłoki w lesie. Niestety, problemy na tym się nie kończą - wskutek różnych pechowych wypadków nieboszczyków wciąż przybywa...

  Fanom południowokoreańskiego kina nazwisko Kim Jee-woona na pewno nie jest obce - jest on w końcu odpowiedzialny za takie kultowe pozycje jak Opowieść o dwóch siostrach (2003) czy Ujrzałem diabła (2010). Spokojna rodzinka jest całkiem udanym debiutem, chociaż nie sięga poziomu bardziej znanych dzieł reżysera i scenarzysty. Mamy tutaj do czynienia z dość konwencjonalną (dla Korei Południowej oczywiście) czarną komedią, niepozbawioną niezłego humoru sytuacyjnego, kilku ciekawych, świetnie odegranych postaci i paru dobrze zrealizowanych krwawych scenek. Kim jednak całkowicie dał się porwać pewnej tendencji, często spotykanej w filmach autorstwa jego rodaków - im dalej fabuła postępuje, wciąż racząc nas zbyt dużą ilością nie zawsze udanych zwrotów, tym bardziej wydaje się chaotyczna i, co za tym idzie, męcząca.


  Przez pierwszą połowę filmu przechodzi się z przyjemnością. Na początku kamera żwawo "płynie" przez pensjonat, w którym ma odbyć się akcja, a w tle leci hip-hopowy kawałek (Delinquent Habits - "Tres Delinquentes"). Połączenie statyczno-dynamicznej pracy kamery oraz muzyki jest jednym z większych plusów produkcji, jako że składa się na smakowitą groteskę, wykreowaną poprzez kontrast tych dwóch elementów z tradycyjnym obrazkiem tytułowej rodzinki, ich szarym, niezbyt dostatnim życiem na wsi i ponurym, niczym niewyróżniającym się wyglądem pechowego domostwa. Pewnego dnia pod hotelik przychodzi obłąkana staruszka, która ledwo zrozumiałym bełkotem daje wszystkim do zrozumienia, że w budynku siedzi coś złego. Wieczorem przy kolacji rodzina Kang śmieje się ze zdarzenia i przedrzeźnia wariatkę, jednak późniejsze wydarzenia sprawiają, że rzedną im miny...

  Pierwsze kilka zgonów oraz sumienne pozbywanie się ciał przez głównych bohaterów śledzi się ze sporym rozbawieniem. Kim zadbał o to, żeby krwawe scenki były wystarczająco pomysłowe, a gagi względnie zabawne, chociaż specyficzny koreański humor może nie zostać odebrany entuzjastycznie przez europejską publikę, zwłaszcza jeśli chodzi o nawiązania do seksu, które dla większości polskich odbiorców, przyzwyczajonych do dużo odważniejszych żarcików, prawdopodobnie będą po prostu niewinnie głupiutkie. Dużo lepiej mają się postaci filmu, od razu potrafiące wzbudzić naszą sympatię. Jedynym zarzutem, jaki można pod tym względem zrobić reżyserowi, jest niewystarczająca doza uwagi, jaką poświęcił jednej z głównych bohaterek i narratorce całej historii - siedemnastoletniej Mi-nie (Go Ho-kyung), której rola w praktyce została ograniczona do bycia bierną obserwatorką makabrycznych poczynań swoich bliskich. Na szczęście sytuację ratuje wuj dziewczyny, wyśmienicie odegrany przez jak zawsze genialnego Choi Min-sika, wtedy dopiero wspinającego się na szczyt sławy, gdzie dotarł kilka lat później występując w Oldboyu Park Chan-wooka. Na wysokości zadania stanął również Song Kang-ho jako brat Mi-ny - to właśnie on, na spółkę z Choiem, odpowiedzialny jest za czystą komedyjność wielu scen, które z udziałem mniej wprawnych aktorów łatwo mogły wypaść żałośnie.



  Schody zaczynają się mniej więcej w połowie seansu Spokojnej rodzinki. Zaserwowana nam w pierwszej części obrazu dawka groteskowych śmierci, humorystycznych szamotanin oraz zabawnych sytuacji z Songiem i Choiem w roli głównej w końcu satysfakcjonuje nasz głód rozrywki. Od pewnego momentu wyraźne silenie się Kima na jeszcze większą śmieszność, dynamiczność i, przede wszystkim, obfitość wydarzeń przestaje cieszyć, a zaczyna najzwyczajniej w świecie nużyć, i im bliżej końca, tym całość wydaje się być coraz mniej przemyślanym zlepkiem oddzielnych skeczy. Koreańscy twórcy filmowi niestety dość często popełniają błąd przedabrzania z akcją w swoich komediach - z tym samym natłokiem mamy do czynienia np. w My Sassy Girl (2001), Chaw (2009) czy, w wyjątkowo ekstremalnej formie, The Thieves (2012). W niektórych przypadkach takiemu dziełu udaje się wyjść z sytuacji w miarę obronną ręką i Spokojną rodzinkę można zaliczyć właśnie do tego grona oglądalnych, jednak gdyby tylko nie znakomity dobór obsady, reżyser całkowicie by się pogrążył.

  Debiutu Kima nie da się przyrównać do jego kolejnych filmów, które zyskały sobie uznanie europejskiej publiczności, lecz wielbiciele specyfiki koreańskiego kina komediowego nie powinni poczuć się zawiedzeni seansem. Spokojna rodzinka, aczkolwiek poza warsztatem aktorów nie wybija się niczym szczególnym z oceanu podobnych gatunkowo produkcji wschodnioazjatyckich, jest doskonałym przedsmakiem dokonań reżysera w późniejszych latach jego kariery, rozważywszy więc wszystkie plusy i minusy, pomimo tych drugich warto ulec ciekawości i sięgnąć po tę lekką, łatwą i dość przyjemną pozycję.

Ocena: 6/10

***

Powyższa recenzja znajduje się również na filmweb.pl (link).
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na portalu.

Komentarze

Najczęściej czytane posty