Pokarm (Feed) (2005)

UWAGA!!! Poniższy tekst jest przeznaczony wyłącznie dla osób pełnoletnich!

  Czy można sądzić mordercę, jeśli ofiara bierze udział we własnym zabójstwie dobrowolnie? Debatę na ten temat w 2001 roku podniosła głośna sprawa pochodzącego z Essen Armina Meiwesa, który zabił i częściowo zjadł Bernda Brandesa - poznanego przez Internet ochotnika... Pokarm reżyserii Bretta Leonarda, twórcy Kosiarza umysłów, po raz kolejny podejmuje dyskusję dotyczącą subiektywności granic prawa każdej osoby do dysponowania swoim ciałem, dobitnie odnosząc się do makabrycznej historii niemieckiego kanibala, ale ukazując problem w nieco innym (acz wciąż kontrowersyjnym) kontekście, a mianowicie: feederów, czyli "dokarmiaczy", i ich partnerek.

  Na samym początku widzimy mężczyznę. Zatrzymuje się on koło okienka drive-through, żeby odebrać kilka toreb gorącego jedzenia. Wraca do domu, wchodzi od sypialni, gdzie na wielkim łożu, w różowo-czerwonej pościeli leży dama jego serca - wielka i głodna. Kochanek powoli ściąga ubrania i staje przed nią, w jednej ręce trzymając hamburgera, a w drugiej własnego członka. Padają słowa: "powiedz to", a zaraz po nich zmysłowe i błagalne: "nakarm mnie". Później jest już tylko łapczywe przeżuwanie i gwałtowne, namiętne szaleństwo... Uczestnikami tych nietypowych igraszek są Michael i Deidre, których związek opiera się na jednym warunku - waga "księżniczki" musi stale wzrastać. Karmienie drugiej osoby nie jest przestępstwem, tak samo jak nie jest nim tycie, a za negatywne skutki niezdrowego trybu życia mogą odpowiadać wyłącznie sami zainteresowani, którzy w tym przypadku są przecież dorośli i (teoretycznie) w pełni władz umysłowych. Australijski twardy glina Phillip Jackson, ironicznie sam o lata świetlne oddalony od pojęcia etycznej doskonałości, jako jedyny postanawia, że "dokarmiacza" należy powstrzymać.


  Dwaj pomysłodawcy - Alex O'Loughlin i Patrick Thompson (wcielający się też w role Michaela i Phillipa) - oraz scenarzysta - Kieran Galvin - ustalili niestandardową koncepcję pozbawienia obrazu jednoznacznie pozytywnego bohatera. Już podczas jednej z początkowych scen, będącej ewidentnym nawiązaniem do wspomnianego we wstępie recencji kazusu kanibalizmu, w skrajnie łopatologiczny sposób zostaje wysnute założenie: oprawca może być oswobodzicielem, ofiara swoim własnym katem, a wybawiciel fałszywcem, pragnącym siłą narzucić innym swoje racje. Sympatyzowanie z którąkolwiek z postaci na dłuższą metę jest niemożliwe - postępowanie Michaela, wyznawcy piękna w rozmiarach od XXXL wzwyż, i usposobienie brutalnego Phillipa z upływem kolejnych minut przyprawiają o coraz większy niesmak, a Deidre odstręcza swoją wypaczoną świadomością, jak również aparycją. Pokarm na każdym kroku wzbudza obrzydzenie wobec odbywających się na ekranie zdarzeń, co w pewnym stopniu jest równoznaczne z ich potępianiem. Jednocześnie jednak film stawia niewygodne pytania, prowokacyjnie podając w wątpliwość ogólnie przyjęte normy moralne.

  Chociaż siła przekazu fabuły na pierwszy rzut oka tkwi w samym scenariuszu, portrety psychologiczne bohaterów - które powinny być tutaj na pierwszym planie - nie są na tyle dopracowane, aby służyć za główną podstawę problematycznej treści. Na szczęście z pomocą nadszedł Leonard ze swoim warsztatem reżyserskim: to właśnie ostre przejścia między sekwencjami, skupiające się na detalach kadrowanie, stwarzająca poczucie ciężkiego żaru kolorystyka zdjęć oraz liczne ujęcia pod nienaturalnymi kątami wprawiają odbiorcę w nastrój umysłowo-emocjonalnego chaosu, jaki jest udziałem mrocznych ekranowych figur. Atmosferę osaczenia i wrażenie ciągle postępującej degeneracji psychicznej potęguje jeszcze trafny dobór pobrzmiewających w tle utworów muzycznych (m.in. czułe Cherish The Association i cover radosnego Yummy Yummy Yummy Ohio Express), groteskowo kontrastujących z pesymistycznym wydźwiękiem całości i równocześnie go podbudowujących. Co się zaś tyczy dosłownych scen przemocy - owszem, są i, adekwatnie do tematyki obrazu, skutecznie szarpią nerwy. Nie ma ich jednak wiele i zdecydowanie nie są gwoździem programu; Pokarm funkcjonuje lepiej na płaszczyźnie odniesień do wyobraźni aniżeli bodźców wizualnych.



  Trudno stwierdzić, czy zamiarem twórców było zwrócenie uwagi publiczności na dwuznaczność podejmowanego przez nich społeczno-psychologicznego zagadnienia, czy też po prostu zwykłe, pozbawione głębszego sensu szokowanie i prowokacja. Zakończenie filmu, które można tłumaczyć na różne sposoby, z pewnością nie pomaga rozstrzygnąć wątpliwości. Lecz jakkolwiek by było, wielbiciele łamiącego tabu kina powinni poczuć się usatysfakcjonowani seansem Pokarmu - niezależnie od wyjściowych intencji, dzieło to dostarcza zarówno niepokojącego materiału do przemyśleń, jak i porządnego wstrząsu.

Ocena: 7/10

***

Powyższa recenzja znajduje się również na filmweb.pl (link).
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na portalu.

Komentarze

Najczęściej czytane posty