Eden Lake (2008)


UWAGA! Poniższa recenzja może zawierać spoilery!

Eden Lake zobaczyłam po raz pierwszy chyba 4 lata temu, czyli dość dawno. Jednak zdecydowanie jest to jeden z najlepszych horrów/thrillerów, jakie widziałam na przestrzeni kilku lat, i zasługuje na to bym poświęciła mu trochę czasu pisząc tę recenzję. Film jest świetnym przykładem rozkwitającego brytyjskiego kina grozy, co bardzo mnie cieszy, gdyż przyjemnie jest patrzeć jak Europa staje się coraz to groźniejszym rywalem USA - Ameryka zdaje się wypuszczać nieskończoną ilość gniotów odkąd nastała moda na filmy o duchach, wzorowane na produkcjach azjatyckich (Ringu zgubiło nas wszystkich...). Eden Lake jest wstrząsający z tego względu, że w wyjątkowo bezpośredni i graficzny sposób traktuje o zjawisku, które jest poważnym problemem w Wielkiej Brytanii, ale z którym w dzisiejszych czasach boryka się chyba każde społeczeństwo - "trudna" młodzież pochodząca z rodzin patologicznych, czyli w UK kwestia powiązana z pojęciem "broken Britain". Ponadto film przedstawia nam też motywy instynktu przetrwania i moralności. Wiem, taki opis nie wróży zbytniej oryginalności... W końcu dennych survivalowych horrorów jest na pęczki. Lecz TEN film radzi sobie z tematem wspamniale, po części dzięki świetnie zbudowanemu suspensowi, okraszonemu naprawdę przemującymi scenami, a po części dzięki znakomitej grze młodszych aktorów.

  Film przedstawia nam młodą parę - Jenny i Steve'a - która postanowiła spędzić weekend nad malowniczym jeziorem położonym w pobliżu niewielkiej miejscowości. Istotnym jest, że już w pierwszych sekundach pokazany nam jest zawód głównej bohaterki (przedszkolanka) oraz to, że praca z dziećmi zdaje się być jej powołaniem. Od pierwszych chwil pobytu naszej dwójki w miasteczku widzimy, że miejscowi (klasa robotnicza - co też jest bardzo istotne) nie cackają się ze swoimi dziećmi. Następnego dnia Jenny i Steve nareszcie umiejscawiają się na plaży nad jeziorem, ale niewiele metrów dalej postanawia rozsiąść się kilka głośnych nastolatków wraz z rottweilerem. Steve zwraca grupce uwagę, że hałas im przeszkadza, oraz nakazuje im pilnować psa, który przestraszył jego dziewczynę... I w ten sposób miastowi podpadli, co skłoniło młodocianych do przedsięwzięcia zemsty - kradzieży samochodu Steve'a. Niedługo potem jednak dochodzi do konfrontacji, szarpaniny, pewnego wypadku i... rozpętuje się piekło!  Pierwszą istotną (i oczywistą zarazem) kwestią przedstawianą nam przez Eden Lake jest wychowanie. Jak napisałam we wstępie, motywem przewonim filmu jest "trudna" młodzież. Szóstka młodych aktorów wykonało tutaj kawał dobrej roboty - ich charaktery naprawdę powalają autentycznością, wnosząc do filmu dużą część jego świetności. W Eden Lake zło jest uosobione przez sześciu wczesnych nastolatków, z małymi urywkami sugerującymi, że prawdziwa patologia i wypaczenie kryją się w pokoleniu rodziców. Zwłaszcza w ostatnich kilkunastu minutach przekonujemy się, że koniec końców młodzi nauczyli się życia od dorosłych z ich otoczenia. Możliwe, że "potwory tworzą inne potwory" jest morałem tego filmu.



  Pod tym względem ciekawymi postaciami są Brett, przywódca grupy młodocianych przestępców, i Mark, jeden z członków owej grupy. Fabuła bardziej skupia się na Bretcie - widzimy jego ojca i jakie mniej więcej panują między nimi stosunki. Jest on trzymany krótko i węzłowato, a kary cielesne (zasłużone lub nie) najwyraźniej są na porządku dziennym. Brett przy ojcu nie kozaczy, ale kiedy jest w towarzystwie swoich ziomków jego natura ukazuje nam się w pełnej krasie - to Brett rozpoczyna "polowanie" na Jenny i Steve'a, wciągając w to swoich czterech kolegów i jedną koleżankę. Jego pozbawione skrupułów decyzje i rozkazy dawane grupie pokazują, że mamy do czynienia z młodym socjopatą - reszta bandy w pewnym momencie zdaje się rozumieć, co czynią, jednak Brett przez cały film nie przejawia ani krzty wyrzutów sumienia. Żaden dorosły nie zdaje się dostrzegać drzemiącego w nim licha, co wskazuje na to, że nie chodzi o "złe wychowanie", lecz bardziej o brak jakiegokolwiek wychowania, czy nawet uwagi, oraz o ślepotę społeczeństwa.

  Mark pod wieloma względami jest podobny do Bretta, ale wydaje się być dużo bardziej "mroczny". Jego rodzina nie jest nam pokazana, nie wiemy z kim i jak mieszka. Do tego przez cały film nie wypowiada ani jednego słowa, tylko od czasu do czasu z kamienną twarzą dokonuje zimnych aktów agresji, w większości przypadków z rozkazu Bretta. Można powiedzieć, że ta skrytość sprawia, że Mark wystaje z grupy najmniej. Nierówność podziału uwagi, poświęconej przez fabułę filmu dwóm postaciom, sprawia, że Mark jest o wiele bardziej niepokojący - zło widoczne Bretta nie jest tak straszne jak zło ukryte Marka. Mark, chociaż nie rzuca się w oczy, daje przeczucie, że z biegiem lat jego prywatny "demon" będzie cichutko rósł w siłę, aż pewnego dnia porządnie się rozbudzi i wtedy... nie wiadomo, czym to się skończy. Tutaj przekazem zdaje się być to,  że w społeczeństwie są tacy Markowie, poza zasięgiem naszego zainteresowania powoli wyrastający na dorosłych przestępców, którzy ewentualnie staną się tymi najbardziej nieporządanymi, niebezpiecznymi obywatelami. To prowadzi do pojęcia "broken Britain", za szerzenie którego Eden Lake trochę się dostało.



  "Broken Britain" jest określeniem oznaczającym stan rozpadu społecznego (podobno) panującego w Wielkiej Brytanii, użytym przez dziennik The Sun oraz Partię Konserwatywną. "Rozpad społeczny" znaczy tutaj głównie wysoki procent przestępczości wśród nastolatków brytyjskiej klasy robotniczej. Nie ma wątpliwości, że Eden Lake powstał ze strachu obywateli UK przed takim stanem rzeczy, i w tym sensie jest świetnym produktem odzwierciedlającym brytyjską kulturę, społeczeństwo oraz politykę. Film jednak otrzymał negatywną krytykę pod względem, że zbytnio demonizuje sytuację, szerząc przy tym uprzedzenia do przedstawicieli klasy robotniczej - przestępczość nie ogranicza się w końcu wyłącznie do tej grupy, a i Partia Konserwatywna była poddana krytyce po tym, gdy opublikowała nieścisłe dane dotyczące nastoletnich ciąż oraz przestępczości. Trudno nie przyznać krytykom Eden Lake trochę racji. Do tego dochodzi też  rasistowski posmak osadzenia Marka - jedynej czarnoskórej postaci w filmie - w "złamanym" kręgu społecznej patologii. Ja jednak nie jestem aż tak zagłębiona w  zagadnienia socjologii Wielkiej Brytanii (a właściwie to w ogóle nie jestem), by te kwestie szczególnie obrzydziły mi Eden Lake - przyjmuję, że w ostatnich latach taka panuje tam atmosfera i to zaowocowało nakręceniem jednym wśród wielu filmów o tej tematyce... Aczkolwiek przyznaję, że streotypy zawarte w tym filmie uderzają bezpośredniością.

  W streszczeniu fabuły Eden Lake napisałam o pracy Jenny i jej miłości do dzieci - to, wraz z jej drogą do przetrwania, są ważniejszymi motywami w filmie. Zaangażowanie Jenny w pedagogikę widać na każdym kroku, a zwłaszcza kiedy jest świadkiem nie do końca dobrego traktowania maluchów. Jednak przedszkolanka zostaje postawiona w sytuacji, gdzie to jej ukochane "brzdące" są dla niej i dla Steve'a zagrożeniem. Jenny dzielnie ucieka i chowa się przed napastnikami, lecz broni się rękami i nogami przed świadomością, że uczynienie im krzywdy może być konieczne. Tak samo niebezpieczna jest dla niej ufność wobec dzieci, co w pewnym momencie prawie staje się powodem jej zguby. Potem jednak następuje zmiana - Jenny internalizuje zasady przetrwania, niezmienne od najdawniejszych czasów. Ostatecznie, pod koniec filmu widać, że aby przeżyć nie cofnie się przed niczym, nieważne, czy na drodze stoi jej stary, młody, kobieta czy dziecko, i aczkolwiek nie jest całkiem pozbawiona wyrzutów sumienia, dopadają ją dopiero wtedy, gdy sytuacja zagrożenia mija. Bez wątpienia jest to nawiązanie do prymitywnej natury człowieka, do której elementy cywilizacji (zasady moralne i wyrzuty sumienia w przypadku ich złamania) dobijają się raczej słabiutko. Przedstawienie naturalnej "dzikości" rodzaju ludzkiego, otoczonej tylko bardzo kruchą skorupką umownych zasad cywilizowanego świata, wzbudza pytanie: co JA bym zrobił(a), gdyby ktoś stanął pomiędzy mną a moją dalszą egzystencją? Odpowiedzią zapewne jest: roztrzaskał(a)bym mu łeb. Podważenie autentyczności norm według których żyjemy w czasach pokoju, tak samo jak podkreślenie naszej wrodzonej gwałtowności, na pewno jest jednym z powodów dla których Eden Lake jest takim niepokojącym filmem.


  Rozpisałam się, ale to świadczy tylko i wyłącznie o tym, jak bardzo ten film do mnie trafił. Reasumując, uważam, że Eden Lake jest jednym z najlepszych horrorów ostatnich lat. Nie tylko dlatego, że jest wyśmienicie skonstruowany mieszanką suspensu, mocnych scen i znakomitą grą aktorską, ale też dlatego, że odzwierciedla to, jak w UK postrzegają swoje współczesne społeczeństwo, skutecznie zarażając atmosferą niepokoju nie tylko brytyjskich widzów. Do tego dobrze wbydowany motyw survivalu jest wisienką na smakowitym torcie. Daję jedynie mały minusik za niepodważalny fakt, że Eden Lake zbyt ostro stawia linię oddzielającą klasę robotniczą od klasy średniej, przypisując wszystko co złe tej pierwszej, wzmacniając już i tak mocno zakorzenione stereotypy. Mimo wszystko, sądzę, że nie dało się tego uniknąć w filmie o takiej tematyce, w końcu o to w "broken Britain" się rozchodzi...

Ocena: 8/10


***

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na filmweb.pl.

Komentarze

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane posty