Eden Lake (2008)
UWAGA! Poniższa recenzja może zawierać spoilery!
Film przedstawia nam młodą parę - Jenny i Steve'a - która postanowiła spędzić weekend nad malowniczym jeziorem położonym w pobliżu niewielkiej miejscowości. Istotnym jest, że już w pierwszych sekundach pokazany nam jest zawód głównej bohaterki (przedszkolanka) oraz to, że praca z dziećmi zdaje się być jej powołaniem. Od pierwszych chwil pobytu naszej dwójki w miasteczku widzimy, że miejscowi (klasa robotnicza - co też jest bardzo istotne) nie cackają się ze swoimi dziećmi. Następnego dnia Jenny i Steve nareszcie umiejscawiają się na plaży nad jeziorem, ale niewiele metrów dalej postanawia rozsiąść się kilka głośnych nastolatków wraz z rottweilerem. Steve zwraca grupce uwagę, że hałas im przeszkadza, oraz nakazuje im pilnować psa, który przestraszył jego dziewczynę... I w ten sposób miastowi podpadli, co skłoniło młodocianych do przedsięwzięcia zemsty - kradzieży samochodu Steve'a. Niedługo potem jednak dochodzi do konfrontacji, szarpaniny, pewnego wypadku i... rozpętuje się piekło! Pierwszą istotną (i oczywistą zarazem) kwestią przedstawianą nam przez Eden Lake jest wychowanie. Jak napisałam we wstępie, motywem przewonim filmu jest "trudna" młodzież. Szóstka młodych aktorów wykonało tutaj kawał dobrej roboty - ich charaktery naprawdę powalają autentycznością, wnosząc do filmu dużą część jego świetności. W Eden Lake zło jest uosobione przez sześciu wczesnych nastolatków, z małymi urywkami sugerującymi, że prawdziwa patologia i wypaczenie kryją się w pokoleniu rodziców. Zwłaszcza w ostatnich kilkunastu minutach przekonujemy się, że koniec końców młodzi nauczyli się życia od dorosłych z ich otoczenia. Możliwe, że "potwory tworzą inne potwory" jest morałem tego filmu.
Mark pod wieloma względami jest podobny do Bretta, ale wydaje się być dużo bardziej "mroczny". Jego rodzina nie jest nam pokazana, nie wiemy z kim i jak mieszka. Do tego przez cały film nie wypowiada ani jednego słowa, tylko od czasu do czasu z kamienną twarzą dokonuje zimnych aktów agresji, w większości przypadków z rozkazu Bretta. Można powiedzieć, że ta skrytość sprawia, że Mark wystaje z grupy najmniej. Nierówność podziału uwagi, poświęconej przez fabułę filmu dwóm postaciom, sprawia, że Mark jest o wiele bardziej niepokojący - zło widoczne Bretta nie jest tak straszne jak zło ukryte Marka. Mark, chociaż nie rzuca się w oczy, daje przeczucie, że z biegiem lat jego prywatny "demon" będzie cichutko rósł w siłę, aż pewnego dnia porządnie się rozbudzi i wtedy... nie wiadomo, czym to się skończy. Tutaj przekazem zdaje się być to, że w społeczeństwie są tacy Markowie, poza zasięgiem naszego zainteresowania powoli wyrastający na dorosłych przestępców, którzy ewentualnie staną się tymi najbardziej nieporządanymi, niebezpiecznymi obywatelami. To prowadzi do pojęcia "broken Britain", za szerzenie którego Eden Lake trochę się dostało.
W streszczeniu fabuły Eden Lake napisałam o pracy Jenny i jej miłości do dzieci - to, wraz z jej drogą do przetrwania, są ważniejszymi motywami w filmie. Zaangażowanie Jenny w pedagogikę widać na każdym kroku, a zwłaszcza kiedy jest świadkiem nie do końca dobrego traktowania maluchów. Jednak przedszkolanka zostaje postawiona w sytuacji, gdzie to jej ukochane "brzdące" są dla niej i dla Steve'a zagrożeniem. Jenny dzielnie ucieka i chowa się przed napastnikami, lecz broni się rękami i nogami przed świadomością, że uczynienie im krzywdy może być konieczne. Tak samo niebezpieczna jest dla niej ufność wobec dzieci, co w pewnym momencie prawie staje się powodem jej zguby. Potem jednak następuje zmiana - Jenny internalizuje zasady przetrwania, niezmienne od najdawniejszych czasów. Ostatecznie, pod koniec filmu widać, że aby przeżyć nie cofnie się przed niczym, nieważne, czy na drodze stoi jej stary, młody, kobieta czy dziecko, i aczkolwiek nie jest całkiem pozbawiona wyrzutów sumienia, dopadają ją dopiero wtedy, gdy sytuacja zagrożenia mija. Bez wątpienia jest to nawiązanie do prymitywnej natury człowieka, do której elementy cywilizacji (zasady moralne i wyrzuty sumienia w przypadku ich złamania) dobijają się raczej słabiutko. Przedstawienie naturalnej "dzikości" rodzaju ludzkiego, otoczonej tylko bardzo kruchą skorupką umownych zasad cywilizowanego świata, wzbudza pytanie: co JA bym zrobił(a), gdyby ktoś stanął pomiędzy mną a moją dalszą egzystencją? Odpowiedzią zapewne jest: roztrzaskał(a)bym mu łeb. Podważenie autentyczności norm według których żyjemy w czasach pokoju, tak samo jak podkreślenie naszej wrodzonej gwałtowności, na pewno jest jednym z powodów dla których Eden Lake jest takim niepokojącym filmem.
Ocena: 8/10
***
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na filmweb.pl.
I jak tu się nie zgodzić z takim opisem? ;)
OdpowiedzUsuń