Cicha noc, śmierci noc (Silent Night, Deadly Night) (1984)

  Cicha noc, śmierci noc reżyserii Charlesa Selliera miała premierę kinową 9 lispopada 1984 - tego samego dnia co Koszmar z ulicy Wiązów Wesa Cravena - i w pierwszy weekend zarobiła więcej od swojego kultowego "kolegi", chociaż później oczywiście to Freddy Krueger zyskał większe uznanie widowni. Początkowy rozgłos świątecznego slashera zawdzięczony był kontrowersyjnej kampanii reklamowej, zachęcającej widzów do seansu kładąc nacisk na groteskę motywu krwawych Świąt i Mikołaja-zabójcy. W 1984 takie podejście firmy dystrybucyjnej (TriStar Pictures), aczkolwiek sprowadziło tłumy do kin, spotkało się z wrogością dużej części odbiorców, przez co zaprzestano wyświetlania obrazu tydzień po jego premierze. Dopiero pół roku później, po tym, gdy inny, niezależny dystrybutor zmienił hasło reklamowe i wyciął z filmu wszystkie zbliżenia na uzbrojonego antagonistę przebranego za Mikołaja, horror mógł ponownie zagościć na ekranie. Na szczęście dziś nie musimy martwić się cenzurą - Cicha noc, śmierci noc jest dostępna w pełnej wersji.

  Boże Narodzenie to czas miłości, radości i spokoju. Tak od dziecka mówili nam rodzice, nauczyciele, większość znajomych i reklamy w telewizji, co roku paradoksalnie zakłócające nam domowy odpoczynek już na dwa miesiące przed Świętami.  Jako kilkuletnie szkraby oczywiście czuliśmy tę magię... Jednak doświadczenia związane ze stresem przedwigilijnym, spięciami między członkami rodziny i bólami brzucha po trzydniowym obżarstwie sprawiają, że nieco inaczej patrzymy na grudniowe zamieszanie, zwłaszcza po osiągnięciu wieku, kiedy zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę święty Mikołaj nie istnieje, a skarpety, które za każdym razem zastajemy pod choinką, z uporem maniaka sprawia nam prawdopodobnie jedna z kochających ciotek. Główny bohater Cichej nocy, śmierci nocy - Billy - również nie potrafi cieszyć się tradycją i nie ma co mu się dziwić - widział przecież, jak podrabiany Mikołaj podrzyna jego matce gardło, a to jest gwarancja dożywotnich problemów psychicznych. W slasherowej rzeczywistości po prostu nie mogło się to skończyć inaczej niż przemianą ofiary w oprawcę... Tak więc po latach od tragedii, w Wigilię, niezrównoważony chłopak rusza na miasto, gdzie pozostawia po sobie i swojej siekierze jedynie śmierć.


  Cicha noc, śmierci noc niewątpliwie zalicza się do slasherów, lecz w porównaniu do innych przedstawicieli gatunku kładzie dużo większy nacisk na punkt widzenia antagonisty. Wstęp do fabuły właściwej, mający  przedstawić nam, co uformowało psychikę mordercy, jest stosunkowo długi. Najpierw widzimy tragiczne wydarzenie, które spowodowało u Billy'ego traumę - morderstwo rodziców. Potem następuje przeskok i już nieco starszy chłopiec znajduje się katolickim sierocińcu, opieka zakonnic jednak nie sprzyja poprawie stanu malucha. I mamy kolejny przeskok, tym razem aż dziesięcioletni. Kiedy Billy kończy osiemnaście lat, musi opuścić swój dotychczasowy dom, zatrudnia się więc w sklepie z zabawkami... Czyli w najgorszym możliwym miejscu dla osoby, u której świąteczna atmosfera wywołuje psychozę. Ilość uwagi, jaką twórcy poświęcili burzliwej przeszłości zabójcy, wskazuje, że film będzie utrzymany bardziej w konwencji "serial killer movie" niż slashera, ale koniec końców forma długiego prologu (ponad pół godziny seansu) jest zbyt lekka, by mogła wprowadzić widza w mroczny nastrój jeszcze mroczniejszego stanu umysłowego mordercy. Część obrazu, w której dochodzi do makabry, również nie odbiega od schematu typowej, niewymagającej większego skupienia rąbanki, na co między innymi składają się takie elementy jak niezbyt intensywna gra aktorska odtwórcy roli Billy'ego, Roberta Briana Wilsona, płytkie dialogi, brak jakiejkolwiek charakterystyki ofiar oraz dużo wciśniętych na siłę ujęć gołych piersi.

  Jako że przez cały czas trwania filmu śledzimy zabójcę i tylko jego, wiadomo, że inne postaci będą jedynie materiałem do zarżnięcia. Billy niewątpliwie nie miał łatwego życia, a jego niechęć do Bożego Narodzenia jest zrozumiała, lecz czasem trudno jest wziąć na poważnie sposób, w jaki zabiera się za napotykanych na swojej drodze pechowców. Osiemnastolatek zbytnio wczuwa się w rolę dobrego tylko dla grzecznych dzieci świętego Mikołaja, zatem jeśli zobaczy kogokolwiek robiącego coś "złego" (w większości przypadków, oczywiście, jest to seks), informuje delikwenta, że tego roku był "niegrzeczny" i ostre narzędzia idą w ruch. Mimo tych często ocierających się o śmieszność ataków na "zwierzynę łowną", twórcom udało się nakręcić kilka zadowalających wizualnie scen mordów - np. nabijanie świecącej odkrytym biustem, wrzeszczącej niewiasty na wiszące na ścianie poroże. Budżet produkcji był głodowy, więc nie wszystkie zabójstwa są równie pomysłowe czy szczegółowo przedstawione, ale sztucznej krwi nie brakuje i można nawet pokusić się o stwierdzenie, że obraz Selliera jest dość brutalnym horrorem w porównaniu do innych amerykańskich slasherów ubiegłego wieku.




  Chociaż Cicha noc, śmierci noc nie jest pierwszym slasherem podejmującym tematykę Bożego Narodzenia (w 1974 wyszły kanadyjskie Czarne Święta, a w 1980 amerykańskie Świąteczne zło), zdecydowanie jest najpopularniejszym. W dużej mierze wynika to z reklamy, jaką swego czasu produkcji zafundowali dystrybutor i zbulwersowani "zbezczeszczeniem" wizerunku świętego Mikołaja odbiorcy, lecz nie znaczy to, że obraz nie zasłużył sobie na uznanie. Film jest lekką, łatwą i przyjemną rąbanką, a wszystkie elementy składowe, za które publiczność kocha ten gatunek, są na swoim miejscu i mają się dobrze. Pod względem realizacji dzieło to nie ma szans przebić Halloween czy Koszmaru z ulicy Wiązów, jednak zarówno klimat, jak i krwawe scenki są na poziomie - wielbiciele konwencjonalnego kina slash nie powinni mieć powodów do narzekań.

Ocena: 7/10

***

Powyższa recenzja znajduje się również na filmweb.pl (link).
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na portalu.

Komentarze

Najczęściej czytane posty