Grotesque (グロテスク; Gurotesuku) (2009)

UWAGA!!! Poniższy tekst jest przeznaczony wyłącznie dla osób pełnoletnich!

  Młoda para - Aki i Kazuo - podczas swojej pierwszej randki zostaje porwana z ulicy przez psychopatę. Mężczyzna w średnim wieku zawosi świeżo zarekwirowane ofiary do siebie, gdzie w dobrze wyposażonym pokoju tortur poddaje je wymyślnym procedurom, im mającym dostarczyć cierpienia, a jemu samemu podniety...

  Do Grotesque japońskiego reżysera i scenarzysty horrorów - Kōjiego Shiraishi - podeszłam bez większych nadziei, uprzednio przywdziawszy bezpieczną zbroję ochronną zwaną "dystansem", ale i to nie wystarczyło, aby w pełni przygotować się na to doświadczenie... Film jest tak zły, że pomimo krótkiego czasu trwania (ok. 70 minut) ciężko jest wytrwać do końca. Fabuła praktycznie nie istnieje (z którego to powodu nie potrafiłam "wyczarować" opisu dłuższego niż parę zdań), a zamiast niej mamy niemalże nieprzerwany ciąg scen tortur, wśród których znajdzie się kilka naprawdę obrzydliwych, jednak ze względu na fakt, że Shiraishi nie chciało się zainwestować ani odrobiny swojego cennego czasu na stworzenie chociażby tępego zarysu postaci, nie da się tego oglądać bez poczucia bezsensownej powtarzalności oraz najzwyklejszej pod słońcem nudy.


  Kto? Co? Dlaczego? I przede wszystkim - po co? Grotesque nie dostarcza odpowiedzi na żadne z tych pytań, które podczas seansu mogą przypadkowo powstać w odpowiedzialnej za uczucie ciekawości części mówgownicy widza. Z upływem niemiłosiernie długich minut jednak organ ten samoistnie się wyłącza z powodu braku niezbędnej do jego prawidłowego funkcjonowania pożywki. O pratagonistach nie wiemy nic, poza tym że byli tylko na jednej randce, podczas której Kazuo zakochał się bez opamiętania w przesłodkiej, przepapuśnej i ogólnie cudownej Aki (aczkolwiek wątpię, aby widz mógł podzielić pod tym względem opinię bohatera). Kiedy bezimienny psychopata porywa romansujących, a potem na zmianę zmusza ich do patrzenia na cierpienie "drugiej połówki", motywem przewodnim jest właśnie miłość. Dziewczyna, najwidoczniej zamulona ckliwymi melodramatami, pyta się żartobliwie chłopaczka, czy by za nią umarł, jakby zaszła taka potrzeba. On, pewnie zaślepiony perspektywą spotykania się z "tą jedyną", daje jej odpowiedź twierdzącą, co niestety ze swojego vana słyszy sadysta, który w mig postanawia poddać okrutnej próbie wzajemne oddanie beztrosko gruchających gołąbków...

  Gdy protagoniści budzą się związani i z niezbędnym w zabawach sado-maso kneblem w ustach, nie mamy już żadnych wątpliwości, co będzie dalej. Pozbawiony jakiejkolwiek ekspresji mężczyzna zabiera się do dzieła. Zaczyna od ręcznego doprowadzenia obydwu ofiar do orgazmu, po czym przechodzi do bardziej soczystych czynów - amputacje, wbijanie gwoździ w jądra, robienie naszyjników z palców... Wszystko to przerywane tekstami mającymi poniżyć Kazuo i Aki (np. komentowanie zapachu wymiocin chłopaka), a widza rozśmieszyć, zdegustować albo zbulwersować. Nie da się sympatyzować z ofiarami, ponieważ nie zostają nam podane o nich żadne osobistsze informacje, a ich przesłodzona, naiwna miłostka wzbudza jedynie politowanie. Psychopata daje Kazuo wybór - albo być torturowanym, albo patrzyć na tortury Aki... Zakochany wybiera to drugie, nawet postawiony przed informacją, że za chwilę jego penis zostanie odcięty. Realizacja scen gore jest znośna, choć nie zachwyca wyjątkowo swym kunsztem. Większość została stworzona przy użyciu tradycyjnych, fizycznych rekwizytów, ale i pikselowej krwi nie zabrakło. Posoka oczywiście tryska skąd się da, razem z innymi płynami, których natura ludzkiemu organizmowi nie poskąpiła. Można by się zatrzymać dłużej przy pomysłowości krwawych poczynań czarnego charakteru (a trzeba przyznać, że niektóre momenty mogą przyprawić o gęsią skórkę), lecz tutaj mamy do czynienia z prawdziwym nadmiarem pozbawionego głębi okrucieństwa, które doszczętnie wyprane z treści po jakimś czasie przestaje robić jakiekolwiek wrażenie na widzu. Niestety reżyserowi nie wyszedł zamysł - miało być szokująco, a jest jak jest. Wstyd i hańba.



  Postać psychopatycznego "doktorka"-sadysty również jest zupełnie nieudana. Poza grubymi nićmi szytą ideą podniety poprzez zadawanie bólu, jego działania nie zostają nijak umotywowane. Nie mamy pojęcia, co dzieje się w jego głowie, bo grający go aktorShigeo Ōsako - po prostu... Jest. Głos ma beznamiętny i "śmieszne" teksty wypowiada drętwo, a często sikająca na niego krew nie robi na nim widocznego wrażenia. Facet ma tak wielki talent do zobojętniania ludzi, że nawet Kazuo nie przejmuje się zbytnio utratą zewnętrznych narządów płciowych, podczas gdy Aki już od początku jest wybitnie wszystko jedno, co stanie się z jej "narzeczonym". Zakończenie niby przeczy pasywnemu nastawieniu dziewczyny, lecz odnosi się wrażenie, że Shiraishi wymyślił po prostu byle co, żeby tylko było nieprzewidywalne i "szalone" na niepowtarzalny, japoński sposób, mając przy tym w poważaniu, czy wyjdzie sensownie, czy durnie. Kto gustuje w filmidłach klasy Z z Kraju Kwitnącej Wiśni, ten wie, na jakie akcje ewentualnie się szykować. Ja pod koniec byłam już ślepa i głucha na to, co się dzieje...

  Grotesque jest filmem, który nie tyle szokuje dosłownością scen tortur, co torturuje widza swoim całkowitym brakiem treści (choć możemy podziwiać treści żołądkowe postaci). Poza historią miłosną protagonistów obraz ten nie oferuje nic, na czym dałoby się na chwilę zatrzymać myśli, więc i krwawe gore traci cały swój urok. Parę razy można poczuć podchodzące nam do gardła wymioty, ale to wszystko. Najgorszy horror... Nie, chyba nawet najgorszy film, jaki kiedykolwiek widziałam. Za Chiny Ludowe nie sięgnęłabym po niego ponownie, a Wam nie polecam oglądać nawet raz... Chyba, że od czasu do czasu lubicie zafundować sobie "dzieło" bez fabuły, ale za to obfitujące we wszelkie wyobrażalne krwawe zwyrodnialstwa.

Ocena: 2/10


***

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na filmweb.pl.

Komentarze

  1. Styl tego filmu przypomina mi "Królika doświadczalnego" - nic tylko ciąg najróżniejszych tortur. Na początku nawet szokują, ale z czasem człowiekowi zaczyna to powszednieć, tym bardziej, że z tak jednowymiarowymi postaciami nie da się identyfikować. Niemniej to najkrwawsza produkcja z nurtu torture porn, jaką widziałam, a i sceny tortur są realistycznie zrealizowane, więc za to dałabym plusik;) Bo fabuła (jeśli można to tak nazwać) rzeczywiście marna.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane posty